czwartek, 29 grudnia 2011

podsumowująco

              Dzień dziś upłynął na podsumowaniach.

           Do południa miała miejsce sesja Rady Miejskiej. Ostatnia w tym roku. Nie obyło się oczywiście bez emocji, choć ja takich nie widziałem. Jeżeli nie wiadomo o co chodzi, to zawsze o...pierdoły. Przepraszam...o pieniądze. A raczej o diety radnych. Kilka tygodni temu Komisja Rewizyjna opracowała swój plan pracy, w którym przy miesiącu kwietniu pojawił się sporny punkt "Kontrola w zakresie prawidłowego wypłacania diet za udział w pracach organów gminy od początku kadencji." Już wtedy zakwestionowałem jego zasadność. No bo niby w jaki sposób członkowie Komisji mieli by to sprawdzić? Zresztą samego siebie też? Przecież jestem radnym, skontroluję Ciebie, a potem ty mnie. I tak nawzajem. Jest to raczej sprawa naszych pracodawców, jak organizuję czas w pracy na czas sesji Rady Miejskiej. Ja miałem tak ustawiany podział godzin w szkole, aby nie opuszczać żadnych lekcji. Nie musiałem więc brać urlopu. Jak jest to u innych? nie sądzę, aby ktoś uciekał z pracy, albo mówił swemu pracodawcy, że zaraz wraca, bo idzie na sesję. 
           Zignorowaniem pracy Komisji poczuł się dotknięty jej przewodniczący, kolega Michał, co dał wyraz nie tylko na sesji, ale i na swoim blogu. Wydaje mi się, że nikt z nas nie ma nic do ukrycia i nie chodzi o to, że się boi kontroli. Tylko wydaje się, że jest ona bezpodstawna i może rodzić w wewnątrz Rady jeszcze więcej podziałów, niż jest to dotychczas. Niektórzy radni do tej pory nie podają sobie dłoni na powitanie. Czy tak ma wyglądać praca na rzecz naszej gminy? Na złość sobie? 

           Dalej jestem przeciw wysokości diet. Zresztą nikt nie wspominał, jak sugeruje Michał, że się diety nie należą radnym. Należą, ale nie tak wysokie. Co jam mam odpowiedzieć swoim wyborcom, kiedy pytają, dlaczego jedni radni raz mówią tak, a na drugi dzień zmieniają zdanie w imię dyscypliny klubowej, nie interesu gminy, a dyscypliny. A może tu chodzi o coś innego? Mówią, że strach ma wielkie oczy...

           Kolejny etap podsumowań nastąpił na spotkaniu Stowarzyszenia Inicjatyw Lokalnych "Kuźnia", której jestem członkiem założycielem. Jak na młodą i małą organizację, daliśmy się pokazać z jak najlepszej strony. Kilka akcji i projektów, spotkania z podróżnikami, współpraca z biblioteka publiczną i domem kultury. Na następny rok plany są ambitne. Będzie jeszcze czas aby o nich napisać. Problem jest jedynie jeden...brak ludzi do pracy. Projekty realizuje ciągle ta sama garstka osób, ja też nie zawsze mam czas (jest przecież Jaś, "Salamandra", rodzina i inne budowy). Zachęcam do współpracy z "Kuźnią", każda para rąk przyda się. A w swoim życiorysie można dopisać kolejny barwny wątek. Może się to kiedyś przydać.
 
Na moje podsumowanie też przyjdzie czas. 

Muzycznie z dedykacją dla malkontentów niezadowolonych ze swego życia, tego co mają. Wyluzujcie...

Jerzy Filar




Dobrej nocy

niedziela, 25 grudnia 2011

świątecznie i spokojnie

Czas świąteczny jest czasem spokoju i czasu dla rodziny. Tak jakbyśmy nie mogli tak cały rok...A jednak.

Dobrze, że są święta - przynajmniej nie słychać polityków, którzy swoimi pomysłami ratują nasz kraj. W ten czas wszyscy przemawiają "ludzkim" głosem. Spokój...Pokój...Miłość...

No i pierwsze święta naszego Jasia. Pierwsze w pełni rodzinne.


Z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzenia  spokojnych , pogodnych 

i prawdziwie rodzinnych chwil w gronie najbliższych .

Niech na stole pojawią się same pyszności , a pod choinką miłe niespodzianki
 
Niech te dni będą dla was czasem prawdziwego odpoczynku
 
wyciszenia i refleksji nad sobą i swoim życiem.
Muzycznie jeden z ulubionych moich utworów świątecznych sprzed lat. Dwa najlepsze głosy w Polsce (subiektywnie)
 
 
Dużo odpoczynku i spokoju...

wtorek, 20 grudnia 2011

pomoc dla Kasi

          Dziś zwracam się do was wszystkich z prośbą o pomoc. Dla kogoś kogo nie miałem nigdy sposobności poznać osobiście, czego żałuję. Pomoc dla Kasi Liszcz, młodej kobiety, która pochodzi z Widełki.

          Kim jest Kasia? ma niebywały talent, niebywały głos, sopran. Kilkukrotnie słyszałem ją na żywo przy okazji koncertów organizowanych w parafii św. Brata Alberta. Na czym polega problem Kasi? Posłużę się informacją, którą otrzymałem od koleżanki z prośbą o umieszczenie tego jako apel w lokalnej prasie.

          "Katarzyna Liszcz, urodziła się 25.08.1987 roku, w połowie ósmego miesiąca, z wagą 1500g, ze zwichnięciem lewego biodra.W 9. miesiącu życia, gdy zaczynała chodzić,  zrobiono zdjęcie rtg i zalecono wyciąg na 6 tygodni na lewe biodro. Po 4 tygodniach wyciągu założono gips na 6 miesięcy (od klatki piersiowej do stóp z rozstawieniem kończyn dolnych), celem nastawienia biodra lewego. Przez długotrwałe przebywanie w gipsie w tej samej pozycji powstała martwica kości biodra prawego. W 6. roku życia przeprowadzono operację i dokładną rehabilitację. Zabieg polegał na zabezpieczeniu biodra przed ponownym zwichnięciem.
           Do 14. roku życia kulejąc, Kasia chodziła z martwicą kości biodra prawego. W 2001 roku kłopoty z chodzeniem bardzo nasiliły się, co groziło wypadnięciem panewki ze stawu, więc przeprowadzono zabieg zabezpieczenia przed zwichnięciem biodra prawego i nadbudowania daszku nad panewką stawu biodrowego.
           Skrócono wówczas i obniżono tzw. krętarz większy (narośl z boku panewki stawowej), co prawdopodobnie spowodowało skrócenie się biodra do 5 cm. W wyniku nieodpowiedniej rehabilitacji z roku na rok postępowało ścieranie się panewki. Następstwem tego był w dużym stopniu zanik mięśni i przyczepów mięśniowych. W rezultacie kończyna skróciła się do 6 cm.
Obecny stan w dużej mierze uniemożliwia normalne poruszanie się. Wielokrotne wizyty u wielu lekarzy nie przyniosły oczekiwanego skutku. Coraz większe problemy z chodzeniem oraz walka z bólem to codzienność Kasi. Nadzieją dla Kasi na normalne funkcjonowanie w społeczeństwie pozostała bardzo kosztowna operacja w Klinice w Stuttgarcie w Niemczech w lipcu 2012 roku".

Przekonująco...a sukcesy Kasi? Proszę bardzo
"Absolwentka Wydziału Wokalnego Państwowej Szkoły Muzycznej II st.
    im. Karola Szymanowskiego w Rzeszowie.

● W 2006 roku została laureatką III nagrody w Podkarpackim Konkursie Wokalnym
    im. Barbary Kostrzewskiej. 
● W 2007 r. zdobyła III miejsce w „VI Ogólnopolskim Konkursie Wokalnym im. Ludomira
    Różyckiego” w Gliwicach.
● W latach 2008-2011  brała udział w Mistrzowskich Kursach Wokalnych w Krakowie, które
    prowadziła prof. Helena Łazarska w ramach Festiwalu Muzyki Polskiej.
● Uczestniczyła  w warsztatach interpretacji literatury wokalnej pod kierunkiem prof.
    Ryszarda Karczykowskiego,
● 6 marca 2010 r. otrzymała I nagrodę w Konkursie Kameralnym dla duetów – „głos
    z fortepianem”, w 200 rocznicę urodzin Roberta Schumanna.
● W 2010 r. została absolwentką studiów licencjackich na Wydziale Wokalno – Aktorskim.
● W 2011r kreowała postać Despiny w operze „Cosi fan tutte”  W. A. Mozarta w ramach
    międzyuczelnianego projektu realizowanego przez PWST i AM  w Krakowie,
    reżyserowanego przez Roberta Drobniuchna.
● Brała udział w kursach interpretacji Pieśni Polskiej pod kierunkiem prof. Bożeny Betlej.
● 5 października b.r. otrzymała stypendium Jerzego Katlewicza, przyznawane przez Rektora
    Akademii Muzycznej w Krakowie.

          Obecnie jest studentką II roku studiów magisterskich Akademii Muzycznej
w Krakowie. Uczestniczy w koncertach arii i pieśni organizowanych przez Uczelnię. Posiada w repertuarze arie barokowe, oratoryjne, operowe i operetkowe oraz pieśni. Obecnie współpracuje z Wydziałem Wokalnym Akademii Muzycznej w Warszawie nad projektem uczelnianym, reżyserowanym przez Prorektora Ryszarda Cieślę i Przemysława Klonowskiego „Cosi fan tutte”,  przygotowując partię Despiny.
Chętnie koncertuje na rzecz środowiska lokalnego".

          Jak więc widzicie Kasia nie jest osobą tuzinkową. Jest ambasadorką naszej gminy w Polsce i nie tylko. Jest jedną z niewielu osób, którymi możemy się pochwalić: To jest moja rodaczka! Nie pozwólmy, aby ta kariera i tak już imponująca u młodej osoby, została zahamowana. Pomóżmy Kasi. Do apelu dołączone zostało także konto, które i ja podam:

PKO BP S.A.
Oddział I w Krakowie
Superkonto Student, nr 58 1020 2892 0000 5302 0227 8570
z dopiskiem „Darowizna na operację Kasi”

Pomóżmy Kasi...proszę o to bardzo!!!

piątek, 16 grudnia 2011

czas na dietę

Jeżeli masz coś zrobić, lepiej pomyśl dwa razy...

          Przyszło mi to do głowy, kiedy powoli wracałem sobie z popołudniowej sesji Rady Miejskiej. Miało być krótko, bo punktów było niewiele. Może dlatego właśnie Przewodniczący Rady nie zaprosił na posiedzenie sesji sołtysów i przewodniczących osiedli. Ci jednak przyszli, co nie omieszkali zamanifestować. W ich imieniu przemówiła sołtyska Zarębek uzasadniając obecność sołtysów na sesji jako ich prawo. I miała racji, gdyż o tym mówi statut Miasta i Gminy Kolbuszowa. Oburzenie sołtysów było więc zrozumiałe. Zresztą nie po raz ostatni na tej sesji.
          Drugi raz pan przewodniczący "podpadł" kiedy wyznaczył Urząd Gminy jako miejsce sesji. Na szczęście dziś szybko zmieniono decyzję i lokalizację na boczną salką MDK-u. 

          Głównym punktem sesji był jednak punkt o podjęciu uchwały w sprawie diet radnych. We wtorek na komisji rewizyjnej 5 radnych w tym i ja podpisało się pod projektem, w którym spłaszczało proporcje wysokości diet między przewodniczącym a radnymi. Oznaczać to miało, że dieta przewodniczącego miała wynosić nie trzy, a jedynie dwukrotnie więcej od diety radnego. Wniosek ten jednak nie uzyskał akceptacji dzisiejszej komisji finansów. Jednak jako jeden z wnioskodawców (pozostali poza radnym Jasiem Sitko wycofali się) zgłosiłem wniosek formalny o wprowadzenie tego projekt pod obrady. Oczywiście wywiązała się "debata", która żywo przypomina mi to, co dzieje się w naszym sejmie. 
          Wyraziłem i ja swoje zdanie mówiąc, że projekt uchwały (którego autorem w nawiasie pisząc był kolega Michał Karkut) jest najbardziej sprawiedliwy. Dodałem do tego, że moim zdaniem wysokość ewentualnie nowych, zryczałtowanych diet jest zdecydowanie za wysoka. Do tej pory Przewodniczący miał bowiem ok 1880 zł, a radni za posiedzenie sesji 207 zł, zaś komisji 169 zł. Łącznie miesięcznie dawało to przy jednej sesji i dwóch komisjach około 540 zł. Teraz nagle dieta radnego ma wzrosnąć do ponad 770 zł, przewodniczącego zaś na podobnym co poprzednio poziomie. Radni głosami rządzących uchwalili uchwałę, dzięki której podnieśli diety zachowując tym samym dietę przewodniczącego w nienaruszonym stanie. Wg uchwały wnioskowanej przeze mnie miałby wówczas 1500 zł, przy 750 zł radnego. Grupa opozycyjna, w której jestem zagłosowała przeciwko tej uchwale.

           Trochę to skomplikowane...ale dzisiejsza sesja pokazała, że wielu radnych mówi jedno, a potem robi drugie. Jestem i będę przeciwny podniesieniu diet, szczególnie w momencie, gdy szukamy oszczędności i szukamy jej choćby w przedszkolach i szkołach...Zacznijmy od siebie. Żeby było śmieszniej to w roku obecnym brakło w stosunku do zaplanowanej kwoty w budżecie około 18000 zł. I dziwi mnie tylko obrona niektórych radnych racji co do wysokości diet przewodniczącego rady i radnych. Tak jakbyśmy nie wiedzieli panowie po co tam jesteśmy. 
           "podnosimy sobie diety a podczas uroczystości państwowych wypinamy piersi do orderów jako społecznicy". To słowa jednego z radnych (może nie dosłownie, ale sens jest zachowany), dodam głośno krzyczącego, że diety są za wysokie. Jak zagłosował? oczywiście za podniesieniem diet. 

Cokolwiek powiesz, zastanów się dwa razy. Albo lepiej nic nie mów. Panie radny...

Muzycznie nawet nie wiem co wymyślić...daruję sobie

wtorek, 13 grudnia 2011

i nie było teleranka


           Miałem prawie 8 lat wówczas. Była mroźna zima, a w telewizji śnieg...nie było programu a tylko złowroga twarz generała Jaruzelskiego ogłaszającego stan wojenny. 
           Moja ocena? to było dziwne zdarzenie, pełne niejasności po dziś dzień. Nie wiadomo, dlaczego wprowadzono. Groźba interwencji ZSRR? Tak jak to było w Czechosłowacji w 1968 i wcześniej na Węgrzech w 1956 roku. Czy było takie zagrożenie? raczej nie...dlaczego? ponieważ Rosjanie już byli w Polsce w kilkudziesięciu jednostkach wojskowych na terenie całego kraju. Chodziło więc raczej o ukrócenie demokratycznej działalności "Solidarności", która była zagrożeniem dla władzy ludowej. 

           Tak więc stan wojenny zahamował na kilka lat demokratyczne przemiany w Polsce. Gdyby go nie było może komunizm upadłby wcześniej. Może...
           Ja pamiętam głównie ulice Rzeszowa i rogatki na jej granicach ze stojącym wojskiem i legitymującym każdego, kto wjeżdżał i wyjeżdżał z miasta. I wozy bojowe, co robiło na małym chłopcu niesamowite wrażenie. Nie pamiętam tego okresu w Kolbuszowej. Może dlatego, że nic się szczególnie nie działo. Moja mama miała specjalną przepustkę do pracy, gdyż była godzina milicyjna i po 22 nie można było się swobodnie poruszać.

           Teraz co roku spierają się politycy o to, kto tak naprawdę jest winny wprowadzenia stanu wojennego. Tylko dlaczego tak to trwa długo. Wydaje mi się, że jeżeli do tej pory nie osądzono winnych, to lepiej dać sobie spokój. Dlaczego nie pozbawiono wcześniej SB-ków emerytur? Kto ma to zrobić? Obecnie rządzący? PIS tego nie zrobił, PO nie zrobi i tak już zostanie.

          A na kolbuszowskich ulicach pojawił się podobno (jeszcze go nie widziałem) plakat, którego bohaterem jest jeden z kolbuszowskich radnych, o przeszłości o której dziś mówi  cała Polska. Bynajmniej nie tej solidarnościowej.
          Przeszłość zostawmy historykom – oni osądzą ją rzetelnie. Choć każdy z nas już to pewnie zrobił. I każdy ma swoje zdanie.

Muzycznie nie będę oryginalny...
dobrej nocy...obyście się nie obudzili rano i śnieg w telewizji...na szczęście nie zobaczymy tam Jaruzelskiego.

sobota, 10 grudnia 2011

smutno mi czasami...

A ostatnio nawet bardzo...

Trudne to były tygodnie. Początek pełen radości. Jaś poszedł do przedszkola! W wieku 10 miesięcy. A wszystko to w ramach Akademii Malucha, i tu cytat z naszej strony na facebooku. 
"Akademia Malucha powstała z myślą o dzieciach w wieku od kilku miesięcy do 2,5 roku. Cykliczne spotkania z rodzicami i dziećmi służyć mają wszechstronnemu rozwojowi dzieci i dostarczeniu rodzicom praktycznej wiedzy : jak bawić się z dziećmi, jak organizować im czas, odkrywać ich zdolności" 
Zajęcia prowadzi Aneta Konefał, która pracuje w przedszkolu nr 3. Wziąłem udział wraz z Danusią i Jasiem w pierwszych zajęciach. REWELACJA!!! wspaniała inicjatywa, która pozwoli naszym dzieciom prawidłowo się rozwinąć. Na dzisiejszych zajęciach niestety nie mogłem już być. Polecam wszystkim młodym rodzicom tą inicjatywę. Zobaczycie swoje dziecko w innym świetle.

Druga część minionego czasu (ostatnie dwa tygodnie) były pełne bólu i cierpienia całej mojej rodziny. Tyle...Trzeba jednak żyć dalej, żywiąc głęboką pamięć o tym co było. Trudno o tm pisać, mówić, myśleć...Zbyt osobiste, aby nie bolało.

Żyć dalej...pamiętać... 

Nowy tydzień przyniesie kilka komisji i sesję w piątek. Będzie gorąco, szczególnie w momencie, gdy przyjdzie głosować za nowymi dietami. Podniesieniem ich oczywiście...Jestem przeciwny temu. Szukamy oszczędności w gminie i każdy grosz będzie potrzebny. Więc zmiana dotychczasowych diet na wyższe wydaje mi się nie na miejscu.
Tyle na dziś...śpijcie dobrze...ja też się postaram.

środa, 16 listopada 2011

Basen po roku

      Prawie, bo dane, które dziś usłyszeliśmy są za okres od listopada 2010 roku do końca września 2011 roku. A stało się to na komisji rewizyjnej Rady Miasta.

      Wielu było przeciwników tej inwestycji, wielu było jej zwolenników. Jedno jest pewne - basen jest potrzebny w Kolbuszowej. Jest swego rodzaju jego wizytówką, którą potwierdzają nie tylko Kolbuszowianie, ale także ludzie z zewnątrz.
      Liczby? Przez 11 miesięcy odwiedziło basen ponad 100 tys. osób. Frekwencja, której mogą pozazdrościć ościenne obiekty tego typu. Przychód z tego tytułu w tym roku sięgnął ponad 500 tys zł. Oczywiście nie pokryje on wydatków na basen, ale nikt nie zakładał, że będzie on przynosił dochód. To niemożliwe i nierealne. Chyba trudno wskazać basen w kraju, który by taki dochód przynosił. Nie mylić z obiektami, które są parkami wodnymi. Nasz basen mógłby przynosić pod jednym warunkiem: bilet kosztowałby kilkanaście złotych. Kogo na to stać? jaka byłaby frekwencja?
Cieszy powstała sekcja pływacka, która trenuje prawie 8 godzin w tygodniu. Czekamy na pierwsze sukcesy. Jest sauna, którą od maja odwiedziło prawie 2300 osób. Największe obłożenie obiektu jest między 17 a 20 codziennie (średnio oczywiście). Największe wydatki na basenie pochłaniają wynagrodzenia: 40 % przy 23 osobach zatrudnionych. Wydatki na instruktorów 4,5 %, a na wodę jedynie 4 % wszystkich wydatków.

     Liczby mówią dużo...albo i niewiele. Basen wpisał się na stałe do krajobrazu miasta. I kropka.

     W piątek kolejna komisja oświaty. Będą omawiane założenia do budżetu, i nie będzie za ciekawie. Ale o tym w piątek, po komisji.
     Muzycznie. Odkopałem Bogusława Meca. Niesamowicie lubię tego gościa.


Dobrej nocy

sobota, 12 listopada 2011

Patriotyzm po polsku

     To, co działo się w ostatnich dniach w naszym kraju przechodzi ludzkie pojęcie. A raczej można się było tego spodziewać. To nie jest normalne.
     Zaczęło się od koszulek polskiej reprezentacji w piłce nożnej. Brak orzełka na piersi jest co najmniej niezrozumiały. Nowe logo jest przyjemne, ale tradycja umieszczania godła państwowego na koszulkach to tradycja. No bo po strzeleniu bramki zdarzało się, że piłkarz całował orła, dając tym samym wyraz swoich postaw patriotycznych. A teraz? co lub kogo ma pocałować reprezentant? chyba prezesa PZPN w ...łysinę. Na szczęście żaden z reprezentantów nie miał tego kłopotu, gdyż przegraliśmy z kretesem z Włochami.

     Przegraliśmy też jako społeczeństwo. Na szczęście nie całe, a raczej jego margines patologiczny. Bo jak nazwać inaczej zachowania "ludzi" w Warszawie bijących się w dniu święta narodowego z policją na ulicach. Patologia? a może bandytyzm? Jak mam wytłumaczyć kiedyś swemu dziecku, moim uczniom, że warto brać udział w manifestacjach patriotycznych? przecież można na nich nieźle oberwać, dostać kamieniem, zostać pobitym przez jedynych "prawdziwych Polaków". I po co te zniszczenia? czy na prawdę ci "ludzie" nie mają co robić i tak bardzo chcą się z nudów pokazać? dobrze z dwojga złego, że nie podczas meczu z Włochami.

     Na szczęście większa część społeczeństwa wykazała się wzorowym patriotyzmem, wywieszając flagę, biorąc udział w pokojowych manifestacjach, festynach i przeróżnych innych imprezach. I może pod publiczkę był gest prezydenta Komorowskiego, który wraz z dziećmi w pałacu prezydenckim  przygotowywał kotyliony w barwach narodowych.

     I trzeba nam teraz Piłsudskiego. Za jego czasów działo się nie wiele lepiej. Ale i państwo miało inne możliwości rozprawienia się z niepokornymi (czy raczej bandytami), co nie miało nic wspólnego z demokracją i wolnością słowa. (ale rządy były skuteczne i Polska ocierała się o mocarstwowość. Sam marszałek nie był kryształowym człowiekiem, jak się go maluje na każdym kroku. Ale miał autorytet i liczono się z nim. Teraz? Polska nie ma przywódcy, autorytetu, który weźmie odpowiedzialność za jej losy.

    Żenujące to były obrazki. Smutny dzień. Lekcja naszego patriotyzmu w każdym jego przejawie. Dobrym i złym. Z boiska na ulice.

    Muzycznie...Kult


Dobrego wieczoru

środa, 9 listopada 2011

Za górami, za lasami...Kaukaz

Daleka to była wędrówka, pełna baśni, historii i pięknych widoków, pięknego Kaukazu. Wędrówka dzięki stowarzyszeniu Kuźnia
Wczoraj w Bibliotece Miejskiej miało miejsce wydarzenie, na które czekało wiele osób w Kolbuszowej, a na pewno wiele dzieci. Została otwarta wystawa, która była pokłosiem 4 tygodniowych warsztatów (jak w tytule posta). Były one skierowane do dzieci w wieku 8-12 lat, które przez kolejne spotkania poznawały baśnie kaukaskie i pracując pod okiem zawodowych plastyków. I tak 21 osób stworzyło dzieła, które złożyły się na wystawę.
Każde spotkanie przebiegało wg schematu: krótka pogadanka o geografii i kulturze Kaukazu, flora i fauna, mieszkańcy, pożywienie. Potem następowało czytanie bajek kaukaskich. Później pod okiem plastyków dzieci przelewały swoją wytwór swej wyobraźni na papier. Efektem są prace, które do końca listopada można obejrzeć w bibliotece. Można także poczytać bajki kaukaskie, niosące w sobie wiele mądrości wschodu.
Po wernisażu swoje wrażenia po wyprawie na Kaukaz przedstawił podróżnik Piotr Pyrcz. Dzieci i zebrani goście ze sporą ciekawością posłuchali opowieści z dalekiej Gruzji.
Spotkanie ciekawe, pełne hałasu bawiących się dzieci, które być może trochę przeszkadzały w odbiorze treści, ale cóż...to był projekt skierowany do nich. Więc nie mogło ich zabraknąć. Był też i nasz Jaś (to najmniejsze i najspokojniejsze z dzieci).

Brakuje ciągle takich inicjatyw. Dzięki Stowarzyszeniu Inicjatyw Lokalnych "Kuźnia" ta pustka w kulturalnym pejzażu Kolbuszowej zostaje trochę wypełniona. Mało jest imprez,mało też miejsc. Biblioteka, skansen, Dom Kultury. Takim mogła by być także synagoga. I nadal może. Trzeba ją tylko wykupić z rąk Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego. I stworzyć tam miejsce z klimatem na salę wystawienniczą, małą salkę koncertową, a także muzeum miejskie, którego Kolbuszowa, jako jedno z ostatnich miejsc w kraju nie posiada. Jak mamy uczyć nasze dzieci historii ich miasta? 
Muzycznie nie po gruzińsku. Kolejna z gwiazd polskiej muzyki: Krystyna Prońko


Dobrego dnia 

sobota, 5 listopada 2011

I po imprezie u Hudaków

Krótko...Było świetnie. Jak zwykle, kapitalna zabawa, mnóstwo humoru przedstawionego przez Jarka i niesamowity klimat. Dodatkowo zaproszeni goście zapewnili doskonałą zabawę wszystkim zgromadzonym. Dyrektor Jacek Bardan wprowadził zaciekawioną gawiedź w klimat czasów Jaśnie Panującego Cesarza Austrii i króla Węgier Franciszka Józefa I, próbując udowodnić jego relacje z Kolbuszową i Kolbuszowian w stosunku do tegoż.
Kwintesencją wszystkiego byłą oczywiście muzyka Hudaków, w pewnym momencie nawet z pomocą dziewcząt z Dosbajki (co dla mnie brzmi jeszcze ciekawiej). Poezja w wykonaniu małej, uroczej aktoreczki z teatru Grzesia Wójcickiego była pełna profesjonalizmu. Chylę czoła.
Występ Raniżowian pokazał, jak można ciekawie grać muzyką ludową i być słuchanym. Nie zgodzę się jednak z Jarkiem, że Raniżowianie są najbardziej mu znaną rock'n rollową kapelą. Dla mnie są nią właśnie Hudacy.
Film widziałem po raz pierwszy...zrobił na mnie spore wrażenie. Płytka, aczkolwiek ciekawa fabuła, okraszona muzyką Hudaków, pozwala na spojrzenie na "tamte" czasy z uśmiechem. Tak się kiedyś piło...przepraszam, żyło.
Na koniec mojej wizyty występ aktorów - pracowników ze "stajni dyrektora Bardana" dopełnił całego spotkania. Amatorskie, ale jednak aktorstwo wykonawców fragmentu (niestety) sztuki, udowodniło, jak Kolbuszowa jest głodna teatru przez duże T.
I na tym skończyła się moja i Danusi wizyta na trzecich urodzinach Hudaków. Obowiązki wobec Jasia wzięły górę. Ale wspomnienia pozostały, przynajmniej do następnych urodzin. 

Wszystkiego co najlepsze Madziu, Kubo i Jarku. I więcej występów z Dosbajką!

A ja nadal nie mam płyty...

Dobrego weekendu


I ten kapitalny, "łemkowski" taniec Dosbajki

piątek, 4 listopada 2011

hajda na Hudaków!

Już niewiele ponad 3 godziny pozostało do kolejnej imprezy urodzinowej HUDAKÓW. I kolejne godziny spędzone bardzo miło, jak to zawsze wśród przyjaciół. I w pięknych okolicznościach C.K Galicji Andrzeja Wesołowskiego. Ja idę, będzie też reprezentacja Salamandry, Kuźni i pewnie inni też będą. Będziecie?

Hudacy to fenomen na skalę nie tylko regionalną, kolbuszowską, ale i ogólnopolską. Nagle w ciągu 2, 3 lat z zespołu lokalnego stał się zespołem rozpoznawalnym i zapraszanym w całej Polsce. Mnie ich muzyka przypomina odległe lata studenckie, kiedy schodziło się Beskidy i Bieszczady w poszukiwaniu nie tylko spokoju, ale i śladów dawnych ich mieszkańców. W muzyce Hudaków znalazłem ich na nowo. Dlatego będę tam wraz z Danusią. I nie będzie to czas stracony. No i w dodatku szwagier Daniel urodziny ma chłopisko!

Dobrego wieczoru!

Dla tych co nie będą...


Klimat ich koncertów znany jest już w Polsce całej

środa, 2 listopada 2011

Po kweście na cmentarzu

Nie pisałem o niej wcześniej...nie było kiedy. Odbyła się, została podliczona i do roboty.
Kwesta jest pomysłem Regionalnego Towarzystwa Kultury im. Juliana Macieja Goslara. Byliśmy także inicjatorami wpisania kaplicy cmentarnej i zabytkowych nagrobków do rejestru zabytków województwa podkarpackiego, co daje nam możliwość starania się o środki od konserwatora zabytków i marszałka województwa.
Pierwsza kwesta miała miejsce w roku 2008, kiedy to całą zebrana suma (ponad 7 tys złotych) została przeznaczona na cele cmentarza (dokumentacja remontu kaplicy, otoczenie studni i inne). W następnych latach, podobnie jak i przed rokiem 2008 kwesty były prowadzone na rzecz szkolnego koła Caritas przy Gimnazjum nr 2. W bieżącym roku za zgodą księdza proboszcza Lucjana Szumierza, cała zebrana kwota zostanie przeznaczona na renowację zabytkowych nagrobków. A jest ich sporo. A do rzeczy...została zebrana nie mała kwota prawie 9 300 zł.! To sukces. Nigdy jeszcze nie zebrano podczas kwesty na cmentarzu w dniu 1 listopada tak dużej kwoty!

W imieniu zarządu RTK chciałbym serdecznie podziękować wszystkim, którzy przyłączyli się do kwesty i poświęcili swój czas na stanie przed bramami cmentarza i zbieranie pieniędzy. Panu posłowi Zbigniewowi Chmielowcowi, staroście Józefowi Kardysiowi, burmistrzom Janowi Zubie i Markowi Gilowi, przewodniczącemu Rady Miejskiej Markowi Opalińskiemu, Radnemu Dorianowi Pikowi, członkom RTK i wielu innym osobom. Obiecujemy, że co roku będziemy prowadzić kwestę na renowację nagrobków, gdyż potrzebują one pomocy i ratunku. Który w tym roku zostanie wybrany, to się jeszcze okaże. Ale mamy faworyta. To najbardziej zniszczony nagrobek na cmentarzu, ojca ks. Ludwika Ruczki z połowy XIX wieku. 

Dziękuję, pomimo kilku głosów przeciwnym kweście, a raczej jej formie i rzekomym braku młodzieży. Młodzież była jak co roku, za co serdecznie dziękuję Panu dyrektorowi Zespołu Szkół nr 2 oraz nauczycielom, którzy także przyłączyli się do akcji.

Dziś szybki wpis bez muzyki...dobrej nocy

środa, 26 października 2011

Znowu trochę o mieście...

W dzisiejszym "Korso Kolbuszowskim" pojawił się artykuł o proteście przedszkoli z gminy Kolbuszowa w sprawie likwidacji stołówek, a co za tym idzie, zwolnieniu części personelu. Moje zdanie? Jako radny muszę starać się o to, aby budżet gminy był solidny i nie brakowało pieniędzy na wiele spraw, choćby inwestycji. A tym bardziej nie wolno nam dopuścić do większego zadłużania gminy. Likwidacja stołówek da spore oszczędności. I wcale nie martwiłbym się plastikowymi naczyniami i sztućcami, bo tego można uniknąć. Oszczędności z jednej strony, a ludzie i zwolnienia z drugiej...rozterki...łatwo być radnym...prawda? Jakąkolwiek by nie podjął decyzję będzie źle. Nie wiem jak postąpić. Wiem tylko, że gmina potrzebuje oszczędności. Wszędzie...

W kolejnym artykule ukazana jest koncepcja rozbudowy szkoły specjalnej w Kolbuszowej Dolnej. Plany są ambitne i prowadzone z rozmachem. Wizualizacja przyszłej placówki (przynajmniej na papierze) robi niesamowite wrażenie. Rozbudowa jest niezbędna, olbrzymi szacunek dla pani dyrektor Marzeny Mytych i całego personelu szkoły, że potrafi w takich warunkach pracować. Niestety pani redaktor w artykule pominęła (lub nie wiedziała) o ważnym aspekcie tego tematu. Koszty rozbudowy. Wstępny kosztorys sięga prawie 10 milionów złotych. I jak nie szukać oszczędności w gminie.

Nowe ronda w Kolbuszowej wyglądają imponująco. Po otwarciu łącznika (obwodnicy) trochę odciąży ruch w rynku, niestety tylko trochę. Co do ronda na Tarnobrzeskiej to gratuluję drogowcom poczucia humoru. Ktoś jadący od Kolbuszowej, a chcący zawrócić do centrum nie zrobi tego, gdyż faktycznie rondo jest zamknięte. Na Mieleckiej na szczęście mogę sobie robić kółeczka. 
Co raz lepiej wygląda też ul. Ruczki. Stojąc obok starostwa widać piękny, długi ciąg wzdłuż ogrodzenia "Kolbetu" (Solbetu). Po oddaniu może służyć mieszkańcom do skracania drogi, ale też niestety wyścigom młodych, co ma miejsce m.in. na ul. Krakowskiej.

Odciążenie rynku od samochodów ciężarowych jest konieczne i to jak najszybciej. W budynkach przy pierzei południowej (z salonikiem prasowym i Delikatesami Fundacji) pękają ściany. Powodem tego jest oczywiście ruch ciężkich samochodów jadących z piaskiem i żwirem z kopalni z Niwisk czy Czarnej Sędziszowskiej. Pęknięcia mogą być spowodowane też wykopami prowadzonymi wzdłuż ścian budynków, ale te na pewno w mniejszym stanie mogły naruszyć konstrukcje budynków. Co robić? Przecież w tych budynkach mieszkają ludzie, to nie tylko sklepy. Pod budynkami są w dodatku star piwnice, w pewnych miejscach nawet dwukondygnacyjne, których fundamenty są bardzo marne, osadzone na sporych kamieniach (kilka można było oglądać po wykopach w okolicy sklepu na rogu obok piekarni). Trzeba podjąć jakieś kroki, aby nie stałą się tragedia. Najlepiej zamknąć centrum miasta dla samochodów powyżej 10 ton.

Jesień w pełni kolorów. Korzystajcie, bo podobno zima ma szybko nadejść.

Muzycznie dziś trochę nostalgicznie. Świetny duet Lory Szafran (najpiękniejszy głos kobiecy w Polsce) i Mietka Szcześniaka.


Dobrego i ciepłego wieczoru.

wtorek, 18 października 2011

zakapiorsko po bieszczadzku

Tytuł w nawiązaniu do weekendowej wyprawy z grupą prawie 50 przyjaciół, znajomych bliższych i dalszych. To już kolejna z nimi wyprawa i po raz kolejny świetne przeżycia i niesamowite doznania. 
Tym razem dwudniowa wyprawa w Bieszczady. W sobotę pogoda niespecjalnie nam się udała, co przeszkodziło w wyjściu na Połoninę Caryńską. Ale zobaczyliśmy ruiny klasztoru karmelitów w Zagórzu, synagogę i kirkut w Lesku, pomnik gen. Karola Świerczewskiego w Jabłonkach, a na koniec rezerwat "Sine Wiry". Nocleg zaplanowany był w hotelu "Bukowiec" (d. "Orzech") w Bukowcu na południowym krańcu jeziora Solińskiego. Świetne warunki i kapitalna obsługa (za którą dziękujemy bardzo) sprawia, że miejsce na nocleg i odpoczynek jest godne polecenia. Wieczorem pierwszego dnia po obiedzie mieliśmy jeszcze grilla, do którego na gitarze przygrywał wspaniale jeden z bieszczadzkich zakapiorów Przemek "Chmielu" Chmielewski wraz z akompaniującym na akordeonie towarzyszem (a chwilami nawet dwoma, gdyż dołączała się momentami niezawodny Heniu). Impreza udana, wiele wrażeń tanecznych, wokalnych i nie tylko. Przy okazji polecam stronę "Chmiela" http://www.chmielu.com.pl/ ciekawa to i barwna postać, tworząca legendę Bieszczadów.
W dzień drugi po obfitym śniadaniu udaliśmy się do Majdanu koło Cisnej, aby skorzystać z jednego z ostatnich w tym roku kursów Bieszczadzkiej Kolejki Leśnej. Malownicza trasa po godzinie doprowadziła nas do Przysłupa, skąd mogliśmy podziwiać ośnieżone szczyty Smerka i Połoniny Wetlińskiej. Zeszłej nocy prószył śnieg...Po kolejce i pstrągu dla niektórych osób wyruszyliśmy do Hoczwi, gdzie mieszka kolejny z zakapiorów, legendarny artysta bieszczadzki, Zdzichu Pękalski. Półtoragodzinny pobyt u niego dostarczył nam wspomnień, gdyż Zdzichu jest urodzonym gawędziarzem. To ten, co nie wahał się malować madonny w świńskim korycie. Postać godna odwiedzin, choćby na stronie http://www.galeriawpiwnicy.eu/ 
Z Hoczwi udaliśmy się jeszcze do Sanoka do skansenu, aby zobaczyć nowo otwarty rynek galicyjski. Robi spore wrażenie, choć jest jakby opustoszały...Po skansenie obiad w "Dworku Sanockim", smaczny - polecam miejsce do zatrzymania się na posiłek. 
Dziękuję wszystkim za świetną atmosferę, szczególnie M.G, B. Ch, T. M., G. B., M. P., H. P., ponownie M. G., panu kierowcy F. K. i wszystkim pozostałym nie wymienionym z inicjałów. Dzięki serdeczne i zapraszam na kolejną wyprawę.

P.S. dziękuję także I. W.-K. za zaufanie i obarczenie mnie przewodnictwem grupy.

A przy okazji mamy piękną jesień ponownie. Przynajmniej do środy...cieszmy się nią.

Tematycznie...Hymn "Bieszczadzkich Aniołów" - festiwalu Sztuk Różnych, który odbywał się do roku 2008, kiedy to Krzysiu Myszkowski, lider Starego Dobrego Małżeństwa wycofał się z organizacji festiwalu. Szkoda...dwukrotnie uczestniczyłem w festiwalu. W 2006 roku ponad 10 tys osób bawiło się świetnie w Dołżycy, w nieistniejącym w tamtym miejscu "Cieniu PRL-u" (obecnie w Wetlinie). A o północy w ulewie, koncert SDM-u...może jeszcze kiedyś przyjadą do Kolbuszowej. Bieszczady, Bieszczady...

czwartek, 13 października 2011

nauczycielom...

Tym wszystkim, którzy właśnie bawią się w "Dworku" i tym wszystkim, którzy zostali w domu (tak jak ja - nie dla mnie takie imprezy, a po za tym mam obowiązki względem Jasia).

To święto jest nie tylko nasze, nauczycieli. To także święto dzieci. Także one tworzą system oświaty. Więc mówienie o tym dniu "dzień nauczyciela" jest moim zdaniem błędne. 
Z tego powodu pojawiają się w różnych mediach przeróżne informacje o oświacie. Choćby wczoraj w "Korso Kolbuszowskim" w artykule "Przekształcają i zwalniają". Gmina zaczęła szukać oszczędności wszędzie gdzie się da. Także w oświacie. Stąd mówi się od kilku miesięcy, że i w naszej gminie trzeba będzie zamknąć małe szkoły. Mówiło się o Bukowcu, a ostatnio doszedł też Domatków. Na ostatnim posiedzeniu komisji oświaty przy Radzie Miasta w dniu 7 października radnym przedstawiono problem kolbuszowskiej oświaty i zagrożenia jakie wypływają dla tych szkół.Likwidacja byłaby dla nich najgorsza, także dla społeczeństwa tych miejscowości. Zresztą doszłyby kolejne dwa budynki, które straszyły by pustką. A są ładnie odremontowane dużym nakładem finansowym.
Faktem jest, że przez ostatnie kilka lat ubyło w naszych szkołach około 1000 dzieci, przy bardzo nikłym odpływie nauczycieli. Nie wszyscy radni mogli zrozumieć jak to się dzieje. Przecież jest to wbrew logice, a na pewno ekonomii. Był też radny, który proponował, aby zwiększyć ilość godzin pracy nauczycieli. Bo przecież nie może być tak, że pracują tylko 18 godzin. I to za jakie pieniądze! Przecież przedsiębiorcy pracują o wiele dłużej i muszą ciężko zarabiać na swoje i rodziny utrzymanie. Nie bardzo chyba zrozumiał Pan Radny, na czym polega praca nauczyciela. Zresztą nikt nikomu nie kazał być przedsiębiorcą, zresztą jak mnie nauczycielem...


Praca nauczyciela nie należy do łatwych. Ale to zrozumie tylko ten, kto nim jest, albo ma w domu nauczyciela. Ja lubię to co robię, wkładam w to całe serce, choć nie jestem bez wad i muszę przyznać, że mam w szkole problemy z "papierkami"...nie lubię grzebać się w papierkach, a tymi nauczyciele są zasypywani na każdym kroku. I jest ich coraz więcej. Najlepiej rzeczywiście pracuje się w małych klasach, gdzie nauczyciel jest w stanie poświęcić uwagę każdemu uczniowi, nie mówić o utrzymaniu dyscypliny. W klasach ponad 25 osobowych praca jest trudniejsza. Nie mówiąc już o 40 osobowych, a takie bywają w naszym LO. I tam pracowałem, i znam różnicę. Jest ogromna. I śmiem twierdzić, że im mniejsza klasa, tym wyższy poziom nauczania.

A na koniec...nie jestem za absolutną likwidacją Karty Nauczyciela, a jedynie za jej modyfikacją w wielu punktach, które i tak zapewne doprowadziły by do jej likwidacji. W których punktach? Zachowam dla siebie..."niech w szkole pracują najlepsi nauczyciele" - to słowa minister Hall, zanim wypięła tyłek do mediów. I tak na prawdę jedyne mądre słowa, które wypowiedziała w swej kadencji. 

Na dokładkę poczytajcie na Onecie artykuł "Nauczyciele paraliżują finanse gmin"...ot cały obraz naszej polskiej oświaty.http://biznes.onet.pl/nauczyciele-paralizuja-finanse-gmin,18554,4879462,1,prasa-detal
Kolejny przykład utworu z mojej prywatnej "akademii polskiej muzyki rozrywkowej". Tym razem Turbo. I nie po raz ostatni. Dobrej nocy.

poniedziałek, 10 października 2011

I po wyborach, czyli...nic nowego

No i po wszystkim na szczęście. Status Quo zostało zachowane, za cztery zobaczymy czy oznaczało to stabilizację, czy zmiany na scenie politycznej. Wydaje mi się, że nie zmieni się nic. Szczególnie na Podkarpaciu. Zgadzam się z Michałem Karkutem, że za rządów PO zmieniło się sporo w naszym regionie. Ale Kolbuszowa dalej boryka się z problemami komunikacyjnymi. No chyba, że poseł Rynasiewicz dotrzyma obietnicy i postara się umieścić obwodnicę Kolbuszowej w planach swojej partii. I tylko zastanawiam się, co ma samorząd począć i jak się starać o jej realizację. Kiedy 5 lat temu zostałem po raz pierwszy radnym, już wtedy od dawna mówiło się o potrzebie obwodnicy. Jak miasto miało zwrócić uwagę na ten problem władzom w Warszawie? Nie wiem. Choć i poseł Chmielowiec wielokrotnie próbował. A tu poseł Rynasiewicz mówi, że inicjatywa musi wyjść od samorządów. A może od mieszkańców? Blokada, zapowiadana już kiedyś przez radnego Józefa Fryca? Chyba tak trzeba...
Ale już po wyborach i na szczęście dla Kolbuszowej mamy ponownie posła. Choć dobry wynik osiągnęła także pani Ewa Draus. Teraz do pracy. Pomimo wielkiej krytyki, ale też i fali pozytywnych opinii, życzę panu posłowi wytrwałości i powodzenia w walce o lepsze jutro dla naszego regionu. Czeka nie tylko obwodnica, ale też przyszła strefa ekonomiczna do której trzeba przyciągnąć inwestorów. A ci dadzą nowe miejsca pracy. Tego trzeba w naszym mieście.

Muzycznie kolejne wspomnienia. QUIDAM to taka polska wersja Marilionu. Ciekawa muzyka, instrumentarium bogate, a głos wokalistki...cóż. Zachęcam do posłuchania. Dobrej nocy


Prawda, że pięknie?

piątek, 7 października 2011

zdążyć przed ciszą

KTO NIE GŁOSUJE NIE MA RACJI !

To przed niedzielą. Zgadzam się, że polityka nas nuży, denerwuje, że nie ma na kogo głosować, że tylko się kłócą i ganiają po sądach. Jedni wolą Platformę, inni boją się PiS-u, inni Palikota. Jednak te wszystkie przepychanki nie powinny zniechęcić nas do głosowania. Dlaczego? Proste...idzie o naszą i naszego państwa przyszłość. Dlatego nasz głos, choć jeden jest ważny. Mój, Twój, ich. Dlatego idźcie głosować, choćby po to, aby nie mieć do nikogo pretensji, że jest tak a nie inaczej. A potem za cztery lata rozliczmy tych, których wybierzemy. I nie patrzmy, czym jeżdżą, że biorą po kilkanaście tysięcy "diety", ale na to, co zrobili dla Ciebie i Twojego najbliższego otoczenia. 
I z naszego podwórka jest kilku kandydatów. Opaliński Marek, Draus Ewa, Zarębski Waldemar, Karkut Michał, Chmielowiec Zbigniew - to ludzie bezpośrednio związani z Kolbuszową. Przepraszam, jest jeszcze Bogdan Romaniuk, ale to inna para kaloszy i jeżeli nie chcemy marnować głosu na osobę, której ugrupowanie nie może dostać się do parlamentu, to nie marnujmy swego głosu. Ja zagłosuję do sejmu na osobę sprawdzoną, z doświadczeniem, która przekonuje mnie tym co zrobiła przez ostatnie kilka lat dla regionu. I nie czas na wypisywanie, bo o tym wiecie i możecie wszędzie poczytać. Jedyną osobą, która ma realne szanse, aby dostać się do sejmu i zostać posłem ziemi kolbuszowskiej jest Zbigniew Chmielowiec. Pomimo wielu antypatii i złości ze strony wielu (ostatnio choćby dra Lenarta) jest to osoba skuteczna, próbująca działać ponad podziałami dla każdego, czy to starszego, czy młodszego o czym świadczy poparcie sporego grona młodych ludzi. Ja nie zmarnuje swego głosu i zagłosuję właśnie tak. A w poniedziałek wszystko będzie jasne.

A...są jeszcze wybory do senatu. Z Kolbuszowej mamy jedynie dra Maziarza. Ja mam swego kandydata, ale w przeciwieństwie do pana Chmielowca nie wyjawię jego nazwiska. 
Pamiętajcie! Macie tylko jeden głos i tylu możecie skreślić kandydatów zarówno do sejmu, jak i do senatu. A na kogo zagłosujecie, to wasza sprawa.

Muzycznie świetna ilustracja do tego co działo się przez ostatnie tygodnie. Od jutra cisza...nareszcie!

czwartek, 29 września 2011

jesiennie

Jesień już na dobre. Ja odpoczywam. Przynajmniej tak mi się wydaje.
Słońce pięknie zachodzi, ja czekam aż syn wróci ze spaceru. Tak mi upływają dni...na opiece nad moim Jasiem, trochę próbuję pracować, ale to wychodzi najtrudniej.
Dziś skromnie i krótko. Może potem coś jeszcze sklecę, bo jutro sesja i zebrało się sporo tematów. 
W niedzielę w Bieszczady na krótko, ale mam nadzieję na piękne widoki i wspaniałe wrażenia.

A dziś wieczorem mecz naszych złotych siatkarek z Serbią. Będzie ciężko. Ale mężczyźni też mieli mieć ciężko, a wygrali o brąz z faworyzowanymi Rosjanami. Wierzę, że i dziś będzie dobrze.
No i niestety znów nie udało się wygrać w totka, choć miałem dwie trójki pod rząd. Zwróciło się na szczęście. I na szczęście, że nie wygrałem. Życie stało by się nieznośne.

Zapraszam do poczytania bloga Kasi Kozubal, która znowu wypłynęła w rejs słynnym "Chopinem". Dzielna dziewczyna! Trzymam za nią kciuki.
A na blogach moich kolegów radnych trup goni trupa...cóż w polityce podobno nie ma sentymentów i przyjaciół.

Dziś urodziny Elżbiety Dmoch z zespołu "Dwa plus jeden" na onecie jest dobry artykuł o niej.
http://muzyka.onet.pl/publikacje/artykuly/zamalowany-swiat,1,4864040,wiadomosc.html
Ode mnie ich ulubiona piosenka

Dobrego wieczoru. Kończę, bo Jaś domaga się zabawy. Właśnie wrócił ze spaceru.

niedziela, 11 września 2011

rocznicowo

Zanim odniosę się do tytułu, chciałbym jednak odnieść się do komentarzy z poprzedniego wpisu. 
Pamiętam jak głosowaliśmy nad zmianą planu przestrzennego w pobliżu skansenu. W tym przypadku sprawa jest podobna do Tesco, gdyż teren nie należy do miasta, a właściciel aby móc tam coś uczynić prosił o zmianę planu. Występując o takową wskazywał jako inwestycję budowę lokalu gastronomicznego o formie zbliżonej do budownictwa na skansenie. Przynajmniej taką informację dostali radni od referującego tą uchwałę pracownika Urzędu Miejskiego. Miała to być stylowa karczma, która mogłaby uzupełnić braki w tym względzie panujące na skansenie. Taki był i mój zamysł kiedy głosowałem na tak. Kilka miesięcy później swoje zastrzeżenia do tego przedstawił na zebraniu zarządu Regionalnego Towarzystwa Kultury im. Goslara dyrektor Jacek Bardan. Wtedy zarząd podjął uchwałę, w której wyraził swoje zaniepokojenie zmianą planu, która mogłaby zaburzyć krajobraz okolic skansenu. I w tym przypadku powstały moje wątpliwości. Podobnie jak w jednym z komentarzy i ja boję się, że powstanie tam moloch gastronomiczny, który stanie się zagrożeniem dla skansenu. "Piękny", murowany dom weselny. Jednak i na to nie mamy już wpływu. I stąd moje wątpliwości co do krytyki burmistrza i Rady Miasta. Podobnie zresztą, jak przy Tesco. Jeżeli pojawia się jakaś szansa na budowanie takiej właśnie budowli będę jednym z protestujących. Jeżeli miałaby to być stylowa drewniana karczma...cóż...to jest godne rozważenia chyba. Choćby z myślą o kilkudziesięciu tysiącach turystów odwiedzających co roku skansen. Tylko kto wpadł na pomysł, że powstanie tam Stokrotka? Pewnie ci sami, którzy puszczają plotki o zburzeniu studni na kolbuszowskim rynku przy rewitalizacji miasta. Absurd i głupota. Choć po sprawie Tesco już mnie nic nie zdziwi. KONIEC. 

Rocznicowo...w tych dniach minęła rocznica bitw lub jak wielu woli potyczki o Kolbuszową we wrześniu 1939 roku. Jak było, to rozstrzygnęła konferencja naukowa, która miała miejsce w Kolbuszowej dwa lata temu, gdzie i ja miałem swój referat. Teraz czekamy na publikację z tego wydarzenia. Wydarzenie to spowodowało nieodwracalne skutki w zabudowie kolbuszowskiego rynku (od strony istniejącej jeszcze, choć niedługo już, restauracji Krokodyl) oraz Kolbuszowej Dolnej. Zginęło też wielu mieszkańców miasta i broniących go żołnierzy. Ich masowy grób znajduje się na kolbuszowskim cmentarzu. Pamiętajmy i o takich rocznicach w historii naszego miasta.

Rocznicowo, światowo dziś mija 10 lat od ataków terrorystycznych na Stany Zjednoczone. Pamiętam doskonale te dni, gdyż był to jednocześnie początek mojej pracy w Gimnazjum nr 2. Wracając pewnego dnia do domu, nie mogłem uwierzyć, że mogło się stać coś podobnego. Choć historia zna podobne przypadki ataków terrorystycznych. Lecz nie na taką skalę. Wydarzenia te zmieniły świat na zawsze. Czy jednak świat wyciągnął z tego wnioski? zobaczymy wkrótce.

Rocznicowo, osobiście trzy dni temu roczek skończył mój chrześniak Tymoteusz. Wszystkiego najlepszego chłopaku! Dziś idziemy na torta.

Wczoraj miała miejsce kolejna impreza na orientację organizowana przez Salamandrę II LatInO w Dzikowcu w zagrodzie "Mustang". Dziękuję wszystkim, którzy wystartowali. Dziękuję wszystkim organizatorom za świetne przygotowanie imprezy. Niedługo szczegóły na naszej stronie. 

Muzycznie...piosenka ta przyplątała się do mnie ostatnio i nie puszcza. Jest kilka wersji tej piosenki. Najlepsza jest ta najnowsza Marka Piekarczyka. Polecam jednak także oryginalną wersją Wojciecha Gąsowskiego i grupy TEST z 1974 roku


Dobrej i słonecznej niedzieli

środa, 7 września 2011

graficiarze

Dziś chciałbym napisać o tym, co mnie denerwuję, kiedy chodzę ulicami Kolbuszowej. Nie korki na drogach, nie bałagan na rynku, a wymalowane ściany budynków i chodniki, nawet te nowe dopiero co wykonane.
Ostatnie tygodnie, to jakaś plaga. Napisy są wszędzie! I mam wrażenie, że prześcigają się w nich "sympatycy" klubów sportowych: Kolbuszowianki, Siarki i Resovii. Pojawiają się daty utworzenia klubów malowane na ścianach budynków, a nawet na chodnikach. Na Parkowej w pobliżu mostu jest napis, który został wzmocniony hitlerowską swastyką. Ta sama swastyka "wisi" na ścianie bloku przy ul. 11 Listopada. Czy na prawdę nie można się wyżyć sportowo w inny sposób, tylko malując po ścianach? Kto to usunie? za czyje pieniądze?

Szczytem wszystkiego co dziś zobaczyłem w dziedzinie "graficiarstwa" był napis na sklepie pana Orzecha "Pamiętajcie o polskich żołnierzach"!!! to szczyt patriotyzmu! i to na ścianie budynku w centrum miasta. Cóż za heroizm! Na szczęście nie zauważyłem żadnych oznak antysemityzmu. Może nie we wszystkie zakątki naszego miasta trafiłem.

Temat Tesco wydaje się zakończony. Wojewoda odrzuciła wniosek Towarzystwa chroniącego storczyki. Więc nic nie stoi na przeszkodzie, aby budowa ruszyła. I opadły emocje. Na krótko pewnie. Szykuje się kolejna afera. I znowu pewnie dostanie się Radzie Miasta i burmistrzowi. Chodzi o działkę przy skansenie (po lewej stronie kawałek lasu przed parkingiem). W zeszłej kadencji Rada zmieniła plan zagospodarowania tak, aby właściciel prywatny (gmina nie była właścicielem tej działki) mógł wybudować tam lokal gastronomiczny. Miała to być stylowa drewniana karczma, która miała wypełnić lukę skansenu co do wyżywienia. Tylko nie każdemu podoba się taki pomysł. O tym jednak w innym czasie. Życie nie cierpi pustki, a Korso musi mieć o czym pisać, choć to co dziś napisało mija się z prawdą. Ale plotki o Tesco też wydawały się nieprawdopodobne.

Muzycznie znów po polsku. Kolejna wielka dama polskiej muzyki rozrywkowej. I jakie wrażenia?

czwartek, 1 września 2011

Z początkiem jesieni

Tak...już zaczyna się jesień. Widać to na każdym kroku. 
1. zaczyna się szkoła, koniec wakacji i znów ciężka harówka (choć mnie to w tym roku nie dotyczy)
2. uciekają bociany i jaskółki, pierwsze oznaki zbliżającej się jesieni
3. drzewa już zmieniają kolor na nie zielony 
4. zbliżają się wybory i wielu zaczyna się ścigać, jakby zależało od tego ich życie, życie naszego państwa. Pojawiło się pełno "uzdrowicieli" Polski, którzy twierdzą, że oni wiedzą jak naprawić nasze państwo. Do tej pory nikt tego nie uczynił i wątpię, aby w przyszłości tak się stało. Zmieniające się rządy co kilka lat udowodniły, że Polsce potrzeba stabilizacji władzy. A zmiany powodują, że to co zrobili poprzednicy jest złe i trzeba to zmienić, co pogłębiało chaos. Osobiście wydaje mi się, że rządy po 9 października nie zmienią się. I to będzie świadczyło o stabilizacji władzy oraz o zmęczeniu społeczeństwa wojną między partiami parlamentarnymi. Mnie już to żenuje lekko, kiedy słyszę choćby wypowiedzi niektórych posłów PiS-u czy PO. Każdy wie lepiej, a najlepiej to obarczyć całym złem tych, co byli przed nami.
Mam nadzieję, że społeczeństwo wybierze mądrze. Także w naszym regionie. I tu wypada mi się zgodzić z Dorianem Pikiem co do jego wyboru. Tak kolego, dla Kolbuszowej nie ma lepszej alternatywy, niż dotychczasowy poseł Zbigniew Chmielowiec. Można go lubić lub nie, ale nie za sympatię i piękny uśmiech się ocenia polityków a za ich skuteczność. Dlatego osobiście deklaruję głos na posła Chmielowca i namawiam do tego was. Choć każdy ma swój rozum i sumienie.
Jednak znów odniosę się do Doriana, gdyż jego klub znów przegrał w okręgówce. Zastanawia mnie ta chwiejność formy. Najpierw przegrana, potem wysoka wygrana, ostatnio znów przegrana. Czyżby Kolbuszowianka była drużyną własnego podwórka? Życzę jej jak najlepiej.

A w Kolbuszowej kończy się powoli chaos komunikacyjny w centrum miasta. Powoli znika problem ulicy Obrońców Pokoju i Ruczki (denerwuje mnie ta wysepka...). Martwią mnie ciągle korki na drodze nr 9. NA Górnej sięgają już Domu Kultury. Dobrze znać skróty, aby objechać je. Niestety dla samochodu nie są dobre omijanki bocznymi drogami. Co robić? Pomysły? tak wiem...obwodnica. Zapomnijcie na razie (na kilkanaście lat przynajmniej).
Muzycznie odkopałem ostatnio zapomnianą lub nie znaną gwiazdę polskiej muzyki rozrywkowej z lat 80 tych. Posłuchajcie Gaygi (taka nasza Lady Gayga).


Jaś się budzi... dobrego dnia

środa, 17 sierpnia 2011

opowieść o storczyku

W sprawie Tesco zaczynamy dochodzić do absurdów. Nasze media, a raczej tylko "Korso" zaczyna obarczać Urząd Miejski, że nie dopilnowała, aby sprawdzić czy na terenie na którym ma powstać kontrowersyjna inwestycja nie rośnie aby jakaś chroniona roślina. Otóż zostało to sprawdzone o czym redakcja naszego tygodnika doskonale wie. Została opracowana zgodnie z procedurami prognoza oddziaływania inwestycji na środowisko oraz opracowanie fizjograficzne, w którym stwierdzono brak na tym terenie jakichkolwiek roślin i zwierząt chronionych. To było w roku 2009. Jak widać w roku 2011 nagle pojawił się chroniony storczyk. Jakim cudem?
Dziwne też są sugestie "Korso" jakoby na najbliższej sesji sierpniowej Rada Miejska miała się ponownie zająć planem przestrzennym tego terenu. Pytam się po co? Skoro jest pozwolenie na budowę, co jeszcze możemy zrobić? NIC! I pewnie też to zrobimy. Nie mamy w tej sprawie już nic do powiedzenia. Jakiekolwiek zmiany są bezpodstawne.
Nie zrozumcie mnie źle...nie jestem zwolennikiem Tesco. Ale skoro społeczeństwo tego chce...Blokowanie tego tematu w nieskończoność jest żenujące i wystawia złą opinie nie Radzie Miejskiej, ale miastu jako ewentualnemu partnerowi w inwestycji.
Czy za chwilę będziemy blokować inne inwestycje, bo ktoś w ostatniej chwili znajdzie jakąś roślinkę albo owada chronionego? Na zainwestowanie czekają następne tereny, np. przy ul. Sokołowskiej. Czy jesteście pewni, że na tych 8 hektarach pod lasem nie znajdziemy żadnej chronionej roślinki, owada czy ptaszka? Co wtedy? Za chwile staniemy się swoistym rezerwatem. Tylko kto ochroni ludzi? kto im da pracę?
Jestem zwolennikiem ochrony przyrody, ale nie do przesady i za wszelką cenę. Teren pod Tesco jest już terenem prywatnym. Czy rzekotka drzewna (prześliczna zielona żabka) na mojej działce też stanie się obiektem zainteresowania ekologów i zablokuje mi budowę domu? Na szczęście maleństwo to nie mieszka na mojej posiadłości.

A w pobliżu Stokrotki powstaje duża inwestycja miejscowego przedsiębiorcy. Nikt nie protestuje...My Kolbuszowianie stajemy się powoli ksenofobami. Wszystko dla nas, dla naszych, nic dla obcych. Nasze dobrze, obce źle. W takiej sytuacji ciężko będzie chyba liczyć na obce inwestycje w Kolbuszowej, skoro są one niemile widziane. Bo znowu coś się komuś nie spodoba i zacznie blokować.
Wreszcie wakacyjna pogoda. Odpoczywajcie.

Muzycznie kolejny klasyk. T.Rex. Polecam

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

na śpiąco

Piszę prawie na śpiąco, co nie oznacza, że głupoty. 

Wakacje mijają szybko, trochę dziwne, deszczowe. Miasto też jakby nieco uśpione dziś było. Senne, duszne, gorące. Nie dało się przejść rynkiem prowadząc wózek z dzieckiem. Ale nie ma co narzekać. Rynek będzie wreszcie dobrze wyglądał. Przy okazji spaceru z Jasiem po osiedlu Ruczki jedna starsza, sympatyczna pani zapytała mnie: "czy to prawda panie Pawle, że będą burzyć studnię na rynku?". Oniemiałem, a potem się uśmiechnąłem. "Ludzie tak gadają". Uspokoiłem sympatyczną panią mówiąc, że to nie możliwe, że to przecież symbol miasta, jaki jest to jest, ale symbol. Co też ludzie nie wymyślą z nudów...
Sprawa TESCO też już rozwiązana. Z nudów też "ktoś" pisał ulotki, po których czułem się trochę dziwnie, bo przecież "ktoś" pisał też o mnie, jako radnym Rady Miasta. Zastanawiałem się, czy wszystko dobrze zrobiliśmy jeżeli chodzi o stronę formalną. Na szczęście ostatnia komisja rewizyjna pokazała, że wszystkie terminy i formalności zostały dotrzymane. I była potrzebna, choćby po to, aby uspokoić nastroje. A niedługo potem inwestor otrzymał pozwolenie na budowę na tym terenie. Na nic szukanie chronionych roślin. Zresztą, gdybyśmy się trzymali ochrony zwierząt i roślin, tak jak ekolodzy w dolinie Rospudy pod Augustowem, to dziś nie byłoby nie tylko budowy TESCO (wkrótce), ale też i ulic Ruczki i modernizacji rynku...kilka razy widziano tam modliszkę, a to przecież chroniony i rzadki owad.  

Ostatnia sesja, nadzwyczajna, choć nic nie było tam takiego nadzwyczajnego. Gorąco się zrobiło przy okazji pieniędzy na boisko na Widełce. Zgadzam się, że trzeba je remontować, a nie wszystkie pieniądze pakować na Fundację przy stadionie. Każdy klub zasługuje na dobre warunki do uprawiania sportu, nie tylko te kolbuszowskie. A młodzież i tak coraz rzadziej przychodzi na treningi i nic tego nie zmieni. Nawet boisko ze sztuczną nawierzchnią. Najpierw trzeba zmienić jej mentalność. Natomiast zgadzam się z Dorianem co do Miejskiego Domu Kultury. A niedługo dojdzie jeszcze synagoga...mam taką nadzieję. Co do SP nr 1 to faktycznie można było te szatnie już dawno zrobić. Nie wiem, co stało na przeszkodzie.

W Polsce denerwuje mnie kampania polityczna...z każdej strony. I tylko Leppera mi szkoda...

Pojawia się ponownie temat żłobka. Dostałem ostatnio zapytanie od jednej ze znajomych młodych mam. Może teraz po zmianie ustawy da się coś zrobić w tym temacie

Muzycznie ponownie Bank. Świetny utwór z niesamowitym syntezatorem Marka Bilińskiego

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

To nie ja!

Och jak dawno tu nie byłem...pusto, nudno, wakacyjnie. Po prostu. Odpoczywam, choć jestem bardziej zmęczony, jak przed wakacjami. Ale odpoczywam umysłowo. Stąd między innymi brak aktywności na blogu. Co robię? Głównie przebywam z Jasiem, trochę budowa (choć pogoda popsuła szyki i przerwa się zrobiła), czytam i tyle. 
Obserwuję też to, co się dzieje. Jeżeli uda się coś zobaczyć przez ten deszcz. Tytułowe "TO NIE JA!" odnosi się do afery na ulicy Sokołowskiej, gdzie robotnicy wykonujący nowy chodnik, sprzedali (nie swoje) płytki chodnikowe okolicznym mieszkańcom. Dementuję plotki...nie kupiłem od robotników ani jednej płytki, choć pewnie by się przydały na budowie. Ale wielu mieszkańców mojej ulicy to zrobiło, choćby po sąsiedzku, kiedy to na posiadłość jednego z sąsiadów zajechała koparka mająca w łyżce świeżo co ściągnięte ze starego chodnika płytki. Cóż...kilka dni później krótkie notatki w "Nowinach" i "Super Nowości" o kradzieży płytek przy Sokołowskiej. I to w dodatku po pijaku! Ciekawe, kto zgłosił na policję...TO NIE JA!
Ale za to chodnik piękny i równy, co też ostatnio sprawdzam na spacerze ze swoim synem.

Nie tylko na mojej ulicy się dzieje. Na moich starych śmieciach, na Ruczki też pięknie się zrobiło. Chodnik i parkingi już gotowe, tylko te drzewa trochę mnie irytują, głównie jarzębiny, gdyż co roku któraś i tak usycha. Dęby są piękne i dobrze, że zostały. Na Obrońców Pokoju też się fajnie robi, w górnej części już pierwsza warstwa asfaltu, aż miło jeździć. 
Tylko te deszcze. Dobrze, że większych szkód nie porobiły, szczególnie nasze rzeczki i inne potoki. Nil dzielnie się trzyma, tylko Świerczówka co roku zalewa tereny na Dubasie. A Nil wbrew oczekiwaniom nielicznych, nie zalał terenu pod inwestycję o nazwie "TESCO". A to przecież teren zalewowy... 
Ruszyła rewitalizacja rynku. Trochę już  pokopano i przyznam, że idzie to sprawnie i bez większych zakłóceń dla ruchu w tym rejonie. Oby tak dalej.
O wielu innych sprawach nie warto pisać, choćby wywiadzie pani Aldony Napieracz w jednym z ostatnich numerów "Korso Kolbuszowskiego".
Z podwórka ogólnopolskiego warto zwrócić uwagę nie tyle na raport Millera ze śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej, co na spoty wyborcze Prawa i Sprawiedliwości. Uderzają mnie głównie bilbordy "premiera" Kaczyńskiego. To już chyba kampania wyborcza. Tylko co na to ustawa? To chyba jeszcze zabronione przed ogłoszeniem terminu wyborów. I te spoty w telewizji i radio.

Koniec już chyba pory deszczowej. Dziś było nawet znośnie i się trochę przejaśniło. No i rocznica wybuchu powstania warszawskiego. Pamiętajmy o tym. Także muzycznie...Lao Che.



Dobrych snów.

sobota, 25 czerwca 2011

Wakacje

Wakacje nie są powodem dla którego nie piszę nic. Najpierw był to brak czasu spowodowany końcem roku szkolnego, potem budowa domu. No i zajęcia z synem też pochłaniają sporo czasu.

Działo się sporo, głównie na blogach i w prasie. W pogodzie też.

Najpierw problem Michała Karkuta z Aldoną Napieracz. Oboje darzę szacunkiem, ale wydaje mi się, że swoje sprawy trzeba załatwiać nieco inaczej. A na pewno nie publicznie. Chyba, że o to chodzi. Koniec

Cały czas na topie utrzymuje się sprawa budowy TESCO. Zgadzam się, że w momencie, kiedy głosowaliśmy w poprzedniej kadencji nad zmianą planu przestrzennego, nie było mowy o tym markecie. Mówiło się wtedy dużo o planach właścicielki gruntu o rodzinnym interesie, jakimś markecie budowlanym. Ale nie TESCO. Potem nagle wyszła sprawa budowy supermarketu tej sieci. Dlaczego taki popłoch nagle się zrobił w Kolbuszowej? Przepraszam...wśród nielicznej liczby osób zainteresowanych, aby nie było w Kolbuszowej tego sklepu. Zapewne w obawie o swoje miejsca pracy. Ale dotąd po budowie Stokrotki, Inter Marche, Biedronki nie upadał żaden sklep w Kolbuszowej i okolicach. Dlaczego teraz miało by być inaczej? Wydaje mi się, że jednak nie chodzi o upadek interesów, a raczej o mniejsze zyski. Zresztą jest mi obojętne czy powstanie ten market w naszym mieście. Okazuje się jednak, że nie wszystkim, gdyż wielu pytanych ludzi cieszy się, że nie będzie musiało jeździć do Rzeszowa lub Mielca. Mnie jednak wydaje się, że za dużo już dużych sklepów w Kolbuszowej. I tak mamy wolny rynek, a ludzie będą robić zakupy tam, gdzie im lepiej. A market budowlany przydałby się.
Muszę jednak dodać, że Rada Miasta pomimo wielu nacisków, nie ma już w tej sprawie moim zdaniem wiele do powiedzenia. A na pewno nie może zablokować tej inwestycji. A miał być rodzinny interes...Jakby nie było, ktoś dostanie po łapach. Ja zapewne też.

Luźniej...Kolbuszowianka spadła. Jutro jeszcze pożegnalny (ciekawe dla kogo) mecz naszej drużyny. Smutne...Choć ostatnie posiedzenie Komisji Rewizyjnej przy Radzie Miasta tchnęło we mnie nadzieję, że nie jest źle z kolbuszowskim sportem. Trzeba go tylko bardziej docenić, choćby finansowo. Nie chodzi mi jednak o popularną piłkę nożną, a o badminton w Widełce (sukcesy ogólnopolskie), tenis stołowy w Kolbuszowej Górnej, czy sekcję pływania przy kolbuszowskim basenie oraz wiele innych przykładów. Tam te pieniądze będą rozsądnie wydawane i efekty będzie widać. A w naszej piłce? Cóż...powstrzymam się od komentarza.Choć nie za te pieniądze, które mają nasze kluby. 

Pojawiła się nowa gazeta w Kolbuszowej, niejaki "Głos Kolbuszowski". Nie wiem tylko kto za tym się kryje, gdyż nie ma żadnej stopki redakcyjnej. Jedynie wydawca, z odległej Handzlówki. Nie wróżę gazecie wielkiej kariery. Artykułów o Kolbuszowej niewiele i powtórzone z innych mediów. Może po za analizą gospodarczą Kolbuszowej na tle województwa (zresztą bardzo smutną dla naszej gminy i powiatu), czy artykułem o drewnianych domach, których produkcja miałaby stać się zbawieniem dla naszego miasta, a z pomocą miałaby przyjść nawet Bruksela, a raczej jeden człowiek tam urzędujący. Autor tego drugiego artykułu próbuje obwinić władze Kolbuszowej i burmistrza o brak zainteresowania tą sprawą. No bo niby w jaki sposób? Co burmistrz ma z tym pomysłem zrobić? W jaki sposób można zainteresować firmy produkcją domów drewnianych? Może perspektywą terenów, które niebawem będą dostępne dla nowych firm. Nie można kogoś na siłę uszczęśliwiać i nakazać mu pisanie projektu unijnego, bo ktoś tam już czeka aby pomóc. Dobrze, że jest taka możliwość! Musi się jednak znaleźć firma, która wyłoży swoje pieniądze i napisze taki projekt. Burmistrz tego nie zrobi. Nie może. A wierzcie, że nikt tak jak on w Kolbuszowej nie marzy o tym, aby ściągnąć do naszego miasta kapitał, który dałby rozwój przemysłu i nowe miasta pracy.

Ogólnie, to zmęczony jestem, szczególnie zmieniającą się cały czas pogodą.

Dobrej niedzieli. A na dobranoc kołysanka...to dla Jasia. Dla was też.