wtorek, 18 października 2011

zakapiorsko po bieszczadzku

Tytuł w nawiązaniu do weekendowej wyprawy z grupą prawie 50 przyjaciół, znajomych bliższych i dalszych. To już kolejna z nimi wyprawa i po raz kolejny świetne przeżycia i niesamowite doznania. 
Tym razem dwudniowa wyprawa w Bieszczady. W sobotę pogoda niespecjalnie nam się udała, co przeszkodziło w wyjściu na Połoninę Caryńską. Ale zobaczyliśmy ruiny klasztoru karmelitów w Zagórzu, synagogę i kirkut w Lesku, pomnik gen. Karola Świerczewskiego w Jabłonkach, a na koniec rezerwat "Sine Wiry". Nocleg zaplanowany był w hotelu "Bukowiec" (d. "Orzech") w Bukowcu na południowym krańcu jeziora Solińskiego. Świetne warunki i kapitalna obsługa (za którą dziękujemy bardzo) sprawia, że miejsce na nocleg i odpoczynek jest godne polecenia. Wieczorem pierwszego dnia po obiedzie mieliśmy jeszcze grilla, do którego na gitarze przygrywał wspaniale jeden z bieszczadzkich zakapiorów Przemek "Chmielu" Chmielewski wraz z akompaniującym na akordeonie towarzyszem (a chwilami nawet dwoma, gdyż dołączała się momentami niezawodny Heniu). Impreza udana, wiele wrażeń tanecznych, wokalnych i nie tylko. Przy okazji polecam stronę "Chmiela" http://www.chmielu.com.pl/ ciekawa to i barwna postać, tworząca legendę Bieszczadów.
W dzień drugi po obfitym śniadaniu udaliśmy się do Majdanu koło Cisnej, aby skorzystać z jednego z ostatnich w tym roku kursów Bieszczadzkiej Kolejki Leśnej. Malownicza trasa po godzinie doprowadziła nas do Przysłupa, skąd mogliśmy podziwiać ośnieżone szczyty Smerka i Połoniny Wetlińskiej. Zeszłej nocy prószył śnieg...Po kolejce i pstrągu dla niektórych osób wyruszyliśmy do Hoczwi, gdzie mieszka kolejny z zakapiorów, legendarny artysta bieszczadzki, Zdzichu Pękalski. Półtoragodzinny pobyt u niego dostarczył nam wspomnień, gdyż Zdzichu jest urodzonym gawędziarzem. To ten, co nie wahał się malować madonny w świńskim korycie. Postać godna odwiedzin, choćby na stronie http://www.galeriawpiwnicy.eu/ 
Z Hoczwi udaliśmy się jeszcze do Sanoka do skansenu, aby zobaczyć nowo otwarty rynek galicyjski. Robi spore wrażenie, choć jest jakby opustoszały...Po skansenie obiad w "Dworku Sanockim", smaczny - polecam miejsce do zatrzymania się na posiłek. 
Dziękuję wszystkim za świetną atmosferę, szczególnie M.G, B. Ch, T. M., G. B., M. P., H. P., ponownie M. G., panu kierowcy F. K. i wszystkim pozostałym nie wymienionym z inicjałów. Dzięki serdeczne i zapraszam na kolejną wyprawę.

P.S. dziękuję także I. W.-K. za zaufanie i obarczenie mnie przewodnictwem grupy.

A przy okazji mamy piękną jesień ponownie. Przynajmniej do środy...cieszmy się nią.

Tematycznie...Hymn "Bieszczadzkich Aniołów" - festiwalu Sztuk Różnych, który odbywał się do roku 2008, kiedy to Krzysiu Myszkowski, lider Starego Dobrego Małżeństwa wycofał się z organizacji festiwalu. Szkoda...dwukrotnie uczestniczyłem w festiwalu. W 2006 roku ponad 10 tys osób bawiło się świetnie w Dołżycy, w nieistniejącym w tamtym miejscu "Cieniu PRL-u" (obecnie w Wetlinie). A o północy w ulewie, koncert SDM-u...może jeszcze kiedyś przyjadą do Kolbuszowej. Bieszczady, Bieszczady...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz