środa, 23 lutego 2011

mroźnie

Moje pisanie zaczyna przybierać formę cotygodniowych felietonów. I nic na to nie poradzę.

Ostatnia pogoda nawet mi się podoba. Jest spokojnie, czasem słonko zaświeci, i mrozi niemiłosiernie, ale ja to akurat lubię. Szczególnie, jak mi wąsy i broda zamieniają się w sople.
Denerwuje mnie polityka i tylko cieszę się, że sprawa Smoleńska ucichła nieco. Choć zbliża się kwiecień...
Bardziej interesuje mnie co Małysz i ekipa jego z Kamilem Stochem uczyni na mistrzostwach świata, co Justyna Kowalczyk wybiega. Tym się interesujmy, a nie jakie poparcie i dlaczego spada ma PO. Czy PiS wejdzie w koalicję z SLD itd. Guzik mnie to akurat obchodzi. Niewielkie to ma przełożenie na moje życie, więc po co się denerwować.
Wolę przeżywać inne emocje, sportowe, choć i na to mniej czasu ostatnio. Emocji za to dostarcza mi mój syn. Jutro kończy miesiąc. Jak to szybko minęło. Dziś zaskoczyły mnie moje byłe uczennice, które odwiedziły mnie w szkole przynosząc Jasiowi mały upominek. Zaskoczenie było ogromne, łzy w oczach na szczęście mniejsze. Dziękuję wam za pamięć! Jednak praca nauczyciela ma swoje plusy, a ja swoich uczniów, którzy nie zapominają o starym nauczycielu z gimnazjum.

W temacie szkół martwi mnie ostatnio to co dzieje się w Raniżowie. Likwidacja szkół w Korczowiskach i Porębach Wolskich może stać się faktem. Dlaczego wójt  Fila chce tego? Czy oszczędność przy ich likwidacji będzie spora dla budżetu gminy? być może...a może chce wójt w ten sposób zmusić ludzi do wzięcia inicjatywy w swoje ręce? Tak jak stało się to w Jagodniku? Czego się bać? finansowania? nie warto, gdyż szkoły społeczne także mają prawo do dotacji na swoją działalność, a niejednokrotnie są wzorowo prowadzonymi placówkami.
Zastanawiam się kiedy w gminie Kolbuszowa zacznie się temat likwidacji szkół. Kilka już stoi pustych: Poręby Kupieńskie, Huta Przedborska, Nowa Wieś. Co będzie z następnymi małymi szkołami? Zobaczymy. Jako radny gminy Kolbuszowa i jako nauczyciel jestem przeciwny jakiejkolwiek likwidacji szkół.

Jutro sesja Rady Miejskiej. Może być ciekawie, szczególnie w temacie diet radnych. Oj będzie się działo.

Trzeba iść spać...jutro też jest dzień.

Muzycznie dostosowane do pogody. Tylko w tytule. Stary dobry Lady Pank rocznik 1981

czwartek, 17 lutego 2011

bez sił

I znów problem. Tym razem z czasem. Coraz go mniej.

Lubię swoje miasto, lubię ludzi, którzy tu mieszkają. Choć bardzo często krytykują, że nic się nie robi, że miasto jest zaniedbane, że złe drogi, brak kanalizacji itp., itd. Głos często jednak podnoszą Ci, którzy nic nie robią i kłuje ich w oczy, że inni coś robią, mają lepiej.

Po ostatnich komisjach oświaty i komisji rewizyjnej zaczynam się wstydzić, że jestem nauczycielem. No bo przecież jestem z tych, co nic nie robią. W dodatku mamy dużo wolnego czasu i jak na warunki kolbuszowskie dobrze zarabiamy. I do tego jeszcze we wrześniu dostaniemy 7 % podwyżki, pod koniec roku wyrównanie, a na najbliższej sesji zostanie zapewne podniesiony dodatek za wychowawstwo klasy z 70 na 100 zł. Żyć umierać. I to wszystko za 18, przepraszam 20 godzin czystej pracy w szkole. Mało kto zdaje sobie jednak sprawę z tego, że pozostałe 20 godzin nauczyciel pracuje w domu. Często czas ten przekracza grubo ponad 40 godzin etatu. Nie jest realne nie pracować w domu, gdyż do zajęć trzeba się przygotować, sprawdziany przygotować i poprawić, to samo z zadaniami, sprawdzić zeszyty. W dodatku większość nauczycieli pracuje poza lekcjami przygotowując młodzież do licznych konkursów. Teraz doszły jeszcze projekty edukacyjne, które trzeba realizować w gimnazjum, a to wymaga pracy poza lekcjami.
I wcale się nie żale. Tylko stwierdzam stan rzeczywisty. Nie liczę oczywiście stresu, rodziców i produkcji tony papierów.

A co w temacie przewodnim, czyli porodówce? cisza, jeżeli nie liczyć wywiadu ze starostą w ostatnim "Korso". Ale to przemilczę. Nie chcę się denerwować.

Ruszyła też sprawa synagogi. Po nawiązaniu kontaktu z Fundacją Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego 16 lutego przyjechał do Kolbuszowej jej przedstawiciel, pan Sławomir Różański. Po rozmowach, niezwykle miłych i owocnych widać światełko w sprawie odzyskania tego obiektu dla miasta. Czy w formie wspólnego użytkowania z Fundacją, czy może kupna na rzecz miasta, trudno powiedzieć. Jedno jest pewne - wszystko rozbija się o finanse, a na renowacje synagogi będą potrzebne nie małe pieniądze. Czas pokaże.

A ja czekam na wiosnę. Już mi się znudziła ta niby zima i te dziury w drodze. Brak też sił...dobrze, że Jasiu rośnie zdrowo i radośnie.

Muzycznie? Tilt...bo jeszcze będzie przepięknie kiedyś...byle do wiosny.



Dobrej nocy.

środa, 9 lutego 2011

Nic do napisania

Po kilku dniach wracam do pisania. Po trochu i brak czasu, i nie bardzo było o czym pisać.

Nie oznacza to, że dziś jest o czym. Zresztą nie tylko ja nie mam o czym pisać. W dzisiejszym "Korso" możemy przeczytać nawet o wydarzeniach w Egipcie.
Ja jednak wolałem znowu poczytać o kolbuszowskim szpitalu i jego kłopotach z "wrzodem", jakim wydaje się być oddział ginekologiczno-położniczy. Ktoś postanowił go wyciąć i robi to skutecznie. Cieszy mnie spora liczba głosów, wszystkich przeciwnych likwidacji "porodówki". Ważnym jest każdy głos, ale wypowiedź dra Ragana jest kluczowa. Po pierwsze jako lekarza, po drugie jako przewodniczącego Komisji Zdrowia Rady Powiatu w Kolbuszowej. I wierzę, że to może być głos na "tak" dla spornego tematu. Tydzień wcześniej poznaliśmy też stanowisko dra Maziarza i dra Flisa. Wierzę, że Rada Powiatu jest za utrzymaniem tego oddziału. Ale obawiam się, że jakiś inny interes weźmie górę i decyzja będzie inna.

We wszystkich głosach przytoczonych w "Korso" (poza wypowiedzią dra Ragana) przewija się wątek zwolnienia dyrektora Strzelczyka. Moje zdanie? Jeżeli coś działa źle lub niedoskonale, to szuka się środka naprawy zaistniałej sytuacji. Nie można chować głowy w piasek i pozbawiać mieszkańców możliwości leczenia się, czy urodzenia dziecka w swoim mieście, swoim szpitalu. Ktoś próbuje pozbawić naszych pań tej możliwości, wysyłając je do Nowej Dęby, Mielca czy Rzeszowa. Czy dyrektor chce faktycznie, jak pisze dr Ragan, sprawić komuś prezent? wiemy przecież, że im więcej porodów, tym większy zysk dla oddziału i szpitala. Chyba, że komuś na tym zależy...Właśnie, komu? Panie dyrektorze, panie starosto?

Wydaje się, że tematem tym zainteresowane są jedynie kobiety. Mój głos i dra Ragana są odosobnione. Ja jestem człowiekiem z boku, dr Ragan częścią służby zdrowia. A gdzie reszta panów? Czyżby nie interesowało ich, gdzie będą rodziły i leczyły się ich żony, siostry? Dla mnie jest to bardzo ważne.
Wierzę, że już nie trzeba będzie więcej pisać o "porodówce". Już dość! Zostawcie ten temat w spokoju. Dajcie ludziom spokojnie i godnie żyć!

Nie wierzę też zimie. Jest bardzo nie zdecydowana. Chyba jednak nie powiedziała ostatniego słowa. A w sobotę impreza w Nowej Wsi - www.salamandra.turystyka.pl w aktualnościach WalentInO.

Muzycznie trochę życiowo. Moja młodość, moje wspomnienia




dobrej i ciepłej nocy

wtorek, 1 lutego 2011

Szaro i kolbuszowsko

Dni mijają szybko. Z małym człowieczkiem w domu nie może być nudno. Rośnie szybko i zdrowo jako duma swoich rodziców.

Wczoraj miała miejsce Komisja Oświaty przy Radzie Miasta. Czekałem na nią z ciekawością, gdyż w jednym z punktów miała być rozmowa, spotkanie z Zarządem Powiatu w sprawie Szkoły Specjalnej w Kolbuszowej Dolnej. Z Zarządu pojawił się jedynie sam pan starosta. Ciekawe to, bo w Zarządzie tym zasiada jeszcze kilka innych, szacownych osób. Może jest tak, jak mawiał kiedyś król Ludwik XIV "Państwo to ja"?.
Na spotkaniu pani dyrektor Marzena Mytych przedstawiła sytuację szkoły, zaś Inspektor Oświaty, Ireneusz Kogut kilka liczb i statystyk. Rozmowa krążyła wokół problemów szkoły, głównie lokalowych. W 2007 roku gmina Kolbuszowa przejęła od powiatu jego zadanie, jakim było prowadzenie tej szkoły. Dziś szkoła działa prężnie, mimo olbrzymich kłopotów lokalowych i rosnącej liczby dzieci. W dodatku w 2009 roku został utworzony oddział przysposabiający do zawodu, czyli taka szkoła ponadgimnazjalna. Nie mieszcząc się w Kolbuszowej Dolnej, młodzież ta ma sposobność korzystania z gościnności proboszcza Jana Pępka z parafii św. Brata Alberta, gdzie w kuchni przygotowuje się do przyszłych czynności zawodowych.
Koniecznością stała się już na samym początku rozbudowa szkoły. Dyrekcja szkoły staje na głowie, aby wszystkie dzieci z terenu powiatu kolbuszowskiego znalazły w szkole miejsce, co wydaje się już ponad siły. W budżecie gminy Kolbuszowa na rok 2011 została zapisana kwota ponad 30 tys. na wykonanie koncepcji rozbudowy szkoły. W krok za tym powinna pójść dokumentacja i rozbudowa. Gmina nie jest w stanie udźwignąć tego, ale wierzę, że pozyskane zostaną środki zewnętrzne na jej rozbudowę.
Więc po co był starosta na spotkaniu? Wielu radnych, w tym i ja, chciało, aby starosta w jakimś niewielkim stopniu partycypował w kosztach funkcjonowania szkoły. Nie chodziło nam o wielką kwotę, wręcz symbolicznie, kilkadziesiąt tysięcy w skali roku. Podobnie jak to jest z Biblioteką Publiczną (gmina daje prawie milion rocznie, powiat 50 tys), czy szkołą muzyczną. Odpowiedź starosty była jedna i konkretna: nie mamy. Wierzę, że tak jest, gdyż rokrocznie gminy z terenu powiatu dofinansowują zadania powiatu w zakresie dróg powiatowych przebiegających przez przez ich teren. Podobnie i Kolbuszowa. Są to sumy milionowe, po to, aby potem pan starosta mógł się pochwalić, że powiat wyremontował drogi. Tylko za czyje pieniądze?
Wydaje mi się, że powiat nic nie dopłaci szkole specjalnej. Zresztą to nasza wina, gdyż zabrakło w umowie z roku 2007 tego zapisu finansowego. Wiem też, w czym zresztą upewnił mnie starosta, że gdyby nie było tej umowy i gmina Kolbuszowa nie przejęła zadania powiatu, dziś nie byłoby szkoły w Kolbuszowej Dolnej. Smutne...
Druga część komisji w sprawie korzystania szkół z basenu wydała mi się nie potrzebna.

Ot i nasza kolbuszowska rzeczywistość.

Rusza z kopyta sprawa kolbuszowskiej synagogi. Już wkrótce szczegóły.

Muzycznie dziś Human, nie pasuje do tematyki, ale jest ciekawą grupą, trochę zapomnianą.




Dziś trochę ostrzej. Dobrego dnia