środa, 26 października 2011

Znowu trochę o mieście...

W dzisiejszym "Korso Kolbuszowskim" pojawił się artykuł o proteście przedszkoli z gminy Kolbuszowa w sprawie likwidacji stołówek, a co za tym idzie, zwolnieniu części personelu. Moje zdanie? Jako radny muszę starać się o to, aby budżet gminy był solidny i nie brakowało pieniędzy na wiele spraw, choćby inwestycji. A tym bardziej nie wolno nam dopuścić do większego zadłużania gminy. Likwidacja stołówek da spore oszczędności. I wcale nie martwiłbym się plastikowymi naczyniami i sztućcami, bo tego można uniknąć. Oszczędności z jednej strony, a ludzie i zwolnienia z drugiej...rozterki...łatwo być radnym...prawda? Jakąkolwiek by nie podjął decyzję będzie źle. Nie wiem jak postąpić. Wiem tylko, że gmina potrzebuje oszczędności. Wszędzie...

W kolejnym artykule ukazana jest koncepcja rozbudowy szkoły specjalnej w Kolbuszowej Dolnej. Plany są ambitne i prowadzone z rozmachem. Wizualizacja przyszłej placówki (przynajmniej na papierze) robi niesamowite wrażenie. Rozbudowa jest niezbędna, olbrzymi szacunek dla pani dyrektor Marzeny Mytych i całego personelu szkoły, że potrafi w takich warunkach pracować. Niestety pani redaktor w artykule pominęła (lub nie wiedziała) o ważnym aspekcie tego tematu. Koszty rozbudowy. Wstępny kosztorys sięga prawie 10 milionów złotych. I jak nie szukać oszczędności w gminie.

Nowe ronda w Kolbuszowej wyglądają imponująco. Po otwarciu łącznika (obwodnicy) trochę odciąży ruch w rynku, niestety tylko trochę. Co do ronda na Tarnobrzeskiej to gratuluję drogowcom poczucia humoru. Ktoś jadący od Kolbuszowej, a chcący zawrócić do centrum nie zrobi tego, gdyż faktycznie rondo jest zamknięte. Na Mieleckiej na szczęście mogę sobie robić kółeczka. 
Co raz lepiej wygląda też ul. Ruczki. Stojąc obok starostwa widać piękny, długi ciąg wzdłuż ogrodzenia "Kolbetu" (Solbetu). Po oddaniu może służyć mieszkańcom do skracania drogi, ale też niestety wyścigom młodych, co ma miejsce m.in. na ul. Krakowskiej.

Odciążenie rynku od samochodów ciężarowych jest konieczne i to jak najszybciej. W budynkach przy pierzei południowej (z salonikiem prasowym i Delikatesami Fundacji) pękają ściany. Powodem tego jest oczywiście ruch ciężkich samochodów jadących z piaskiem i żwirem z kopalni z Niwisk czy Czarnej Sędziszowskiej. Pęknięcia mogą być spowodowane też wykopami prowadzonymi wzdłuż ścian budynków, ale te na pewno w mniejszym stanie mogły naruszyć konstrukcje budynków. Co robić? Przecież w tych budynkach mieszkają ludzie, to nie tylko sklepy. Pod budynkami są w dodatku star piwnice, w pewnych miejscach nawet dwukondygnacyjne, których fundamenty są bardzo marne, osadzone na sporych kamieniach (kilka można było oglądać po wykopach w okolicy sklepu na rogu obok piekarni). Trzeba podjąć jakieś kroki, aby nie stałą się tragedia. Najlepiej zamknąć centrum miasta dla samochodów powyżej 10 ton.

Jesień w pełni kolorów. Korzystajcie, bo podobno zima ma szybko nadejść.

Muzycznie dziś trochę nostalgicznie. Świetny duet Lory Szafran (najpiękniejszy głos kobiecy w Polsce) i Mietka Szcześniaka.


Dobrego i ciepłego wieczoru.

wtorek, 18 października 2011

zakapiorsko po bieszczadzku

Tytuł w nawiązaniu do weekendowej wyprawy z grupą prawie 50 przyjaciół, znajomych bliższych i dalszych. To już kolejna z nimi wyprawa i po raz kolejny świetne przeżycia i niesamowite doznania. 
Tym razem dwudniowa wyprawa w Bieszczady. W sobotę pogoda niespecjalnie nam się udała, co przeszkodziło w wyjściu na Połoninę Caryńską. Ale zobaczyliśmy ruiny klasztoru karmelitów w Zagórzu, synagogę i kirkut w Lesku, pomnik gen. Karola Świerczewskiego w Jabłonkach, a na koniec rezerwat "Sine Wiry". Nocleg zaplanowany był w hotelu "Bukowiec" (d. "Orzech") w Bukowcu na południowym krańcu jeziora Solińskiego. Świetne warunki i kapitalna obsługa (za którą dziękujemy bardzo) sprawia, że miejsce na nocleg i odpoczynek jest godne polecenia. Wieczorem pierwszego dnia po obiedzie mieliśmy jeszcze grilla, do którego na gitarze przygrywał wspaniale jeden z bieszczadzkich zakapiorów Przemek "Chmielu" Chmielewski wraz z akompaniującym na akordeonie towarzyszem (a chwilami nawet dwoma, gdyż dołączała się momentami niezawodny Heniu). Impreza udana, wiele wrażeń tanecznych, wokalnych i nie tylko. Przy okazji polecam stronę "Chmiela" http://www.chmielu.com.pl/ ciekawa to i barwna postać, tworząca legendę Bieszczadów.
W dzień drugi po obfitym śniadaniu udaliśmy się do Majdanu koło Cisnej, aby skorzystać z jednego z ostatnich w tym roku kursów Bieszczadzkiej Kolejki Leśnej. Malownicza trasa po godzinie doprowadziła nas do Przysłupa, skąd mogliśmy podziwiać ośnieżone szczyty Smerka i Połoniny Wetlińskiej. Zeszłej nocy prószył śnieg...Po kolejce i pstrągu dla niektórych osób wyruszyliśmy do Hoczwi, gdzie mieszka kolejny z zakapiorów, legendarny artysta bieszczadzki, Zdzichu Pękalski. Półtoragodzinny pobyt u niego dostarczył nam wspomnień, gdyż Zdzichu jest urodzonym gawędziarzem. To ten, co nie wahał się malować madonny w świńskim korycie. Postać godna odwiedzin, choćby na stronie http://www.galeriawpiwnicy.eu/ 
Z Hoczwi udaliśmy się jeszcze do Sanoka do skansenu, aby zobaczyć nowo otwarty rynek galicyjski. Robi spore wrażenie, choć jest jakby opustoszały...Po skansenie obiad w "Dworku Sanockim", smaczny - polecam miejsce do zatrzymania się na posiłek. 
Dziękuję wszystkim za świetną atmosferę, szczególnie M.G, B. Ch, T. M., G. B., M. P., H. P., ponownie M. G., panu kierowcy F. K. i wszystkim pozostałym nie wymienionym z inicjałów. Dzięki serdeczne i zapraszam na kolejną wyprawę.

P.S. dziękuję także I. W.-K. za zaufanie i obarczenie mnie przewodnictwem grupy.

A przy okazji mamy piękną jesień ponownie. Przynajmniej do środy...cieszmy się nią.

Tematycznie...Hymn "Bieszczadzkich Aniołów" - festiwalu Sztuk Różnych, który odbywał się do roku 2008, kiedy to Krzysiu Myszkowski, lider Starego Dobrego Małżeństwa wycofał się z organizacji festiwalu. Szkoda...dwukrotnie uczestniczyłem w festiwalu. W 2006 roku ponad 10 tys osób bawiło się świetnie w Dołżycy, w nieistniejącym w tamtym miejscu "Cieniu PRL-u" (obecnie w Wetlinie). A o północy w ulewie, koncert SDM-u...może jeszcze kiedyś przyjadą do Kolbuszowej. Bieszczady, Bieszczady...

czwartek, 13 października 2011

nauczycielom...

Tym wszystkim, którzy właśnie bawią się w "Dworku" i tym wszystkim, którzy zostali w domu (tak jak ja - nie dla mnie takie imprezy, a po za tym mam obowiązki względem Jasia).

To święto jest nie tylko nasze, nauczycieli. To także święto dzieci. Także one tworzą system oświaty. Więc mówienie o tym dniu "dzień nauczyciela" jest moim zdaniem błędne. 
Z tego powodu pojawiają się w różnych mediach przeróżne informacje o oświacie. Choćby wczoraj w "Korso Kolbuszowskim" w artykule "Przekształcają i zwalniają". Gmina zaczęła szukać oszczędności wszędzie gdzie się da. Także w oświacie. Stąd mówi się od kilku miesięcy, że i w naszej gminie trzeba będzie zamknąć małe szkoły. Mówiło się o Bukowcu, a ostatnio doszedł też Domatków. Na ostatnim posiedzeniu komisji oświaty przy Radzie Miasta w dniu 7 października radnym przedstawiono problem kolbuszowskiej oświaty i zagrożenia jakie wypływają dla tych szkół.Likwidacja byłaby dla nich najgorsza, także dla społeczeństwa tych miejscowości. Zresztą doszłyby kolejne dwa budynki, które straszyły by pustką. A są ładnie odremontowane dużym nakładem finansowym.
Faktem jest, że przez ostatnie kilka lat ubyło w naszych szkołach około 1000 dzieci, przy bardzo nikłym odpływie nauczycieli. Nie wszyscy radni mogli zrozumieć jak to się dzieje. Przecież jest to wbrew logice, a na pewno ekonomii. Był też radny, który proponował, aby zwiększyć ilość godzin pracy nauczycieli. Bo przecież nie może być tak, że pracują tylko 18 godzin. I to za jakie pieniądze! Przecież przedsiębiorcy pracują o wiele dłużej i muszą ciężko zarabiać na swoje i rodziny utrzymanie. Nie bardzo chyba zrozumiał Pan Radny, na czym polega praca nauczyciela. Zresztą nikt nikomu nie kazał być przedsiębiorcą, zresztą jak mnie nauczycielem...


Praca nauczyciela nie należy do łatwych. Ale to zrozumie tylko ten, kto nim jest, albo ma w domu nauczyciela. Ja lubię to co robię, wkładam w to całe serce, choć nie jestem bez wad i muszę przyznać, że mam w szkole problemy z "papierkami"...nie lubię grzebać się w papierkach, a tymi nauczyciele są zasypywani na każdym kroku. I jest ich coraz więcej. Najlepiej rzeczywiście pracuje się w małych klasach, gdzie nauczyciel jest w stanie poświęcić uwagę każdemu uczniowi, nie mówić o utrzymaniu dyscypliny. W klasach ponad 25 osobowych praca jest trudniejsza. Nie mówiąc już o 40 osobowych, a takie bywają w naszym LO. I tam pracowałem, i znam różnicę. Jest ogromna. I śmiem twierdzić, że im mniejsza klasa, tym wyższy poziom nauczania.

A na koniec...nie jestem za absolutną likwidacją Karty Nauczyciela, a jedynie za jej modyfikacją w wielu punktach, które i tak zapewne doprowadziły by do jej likwidacji. W których punktach? Zachowam dla siebie..."niech w szkole pracują najlepsi nauczyciele" - to słowa minister Hall, zanim wypięła tyłek do mediów. I tak na prawdę jedyne mądre słowa, które wypowiedziała w swej kadencji. 

Na dokładkę poczytajcie na Onecie artykuł "Nauczyciele paraliżują finanse gmin"...ot cały obraz naszej polskiej oświaty.http://biznes.onet.pl/nauczyciele-paralizuja-finanse-gmin,18554,4879462,1,prasa-detal
Kolejny przykład utworu z mojej prywatnej "akademii polskiej muzyki rozrywkowej". Tym razem Turbo. I nie po raz ostatni. Dobrej nocy.

poniedziałek, 10 października 2011

I po wyborach, czyli...nic nowego

No i po wszystkim na szczęście. Status Quo zostało zachowane, za cztery zobaczymy czy oznaczało to stabilizację, czy zmiany na scenie politycznej. Wydaje mi się, że nie zmieni się nic. Szczególnie na Podkarpaciu. Zgadzam się z Michałem Karkutem, że za rządów PO zmieniło się sporo w naszym regionie. Ale Kolbuszowa dalej boryka się z problemami komunikacyjnymi. No chyba, że poseł Rynasiewicz dotrzyma obietnicy i postara się umieścić obwodnicę Kolbuszowej w planach swojej partii. I tylko zastanawiam się, co ma samorząd począć i jak się starać o jej realizację. Kiedy 5 lat temu zostałem po raz pierwszy radnym, już wtedy od dawna mówiło się o potrzebie obwodnicy. Jak miasto miało zwrócić uwagę na ten problem władzom w Warszawie? Nie wiem. Choć i poseł Chmielowiec wielokrotnie próbował. A tu poseł Rynasiewicz mówi, że inicjatywa musi wyjść od samorządów. A może od mieszkańców? Blokada, zapowiadana już kiedyś przez radnego Józefa Fryca? Chyba tak trzeba...
Ale już po wyborach i na szczęście dla Kolbuszowej mamy ponownie posła. Choć dobry wynik osiągnęła także pani Ewa Draus. Teraz do pracy. Pomimo wielkiej krytyki, ale też i fali pozytywnych opinii, życzę panu posłowi wytrwałości i powodzenia w walce o lepsze jutro dla naszego regionu. Czeka nie tylko obwodnica, ale też przyszła strefa ekonomiczna do której trzeba przyciągnąć inwestorów. A ci dadzą nowe miejsca pracy. Tego trzeba w naszym mieście.

Muzycznie kolejne wspomnienia. QUIDAM to taka polska wersja Marilionu. Ciekawa muzyka, instrumentarium bogate, a głos wokalistki...cóż. Zachęcam do posłuchania. Dobrej nocy


Prawda, że pięknie?

piątek, 7 października 2011

zdążyć przed ciszą

KTO NIE GŁOSUJE NIE MA RACJI !

To przed niedzielą. Zgadzam się, że polityka nas nuży, denerwuje, że nie ma na kogo głosować, że tylko się kłócą i ganiają po sądach. Jedni wolą Platformę, inni boją się PiS-u, inni Palikota. Jednak te wszystkie przepychanki nie powinny zniechęcić nas do głosowania. Dlaczego? Proste...idzie o naszą i naszego państwa przyszłość. Dlatego nasz głos, choć jeden jest ważny. Mój, Twój, ich. Dlatego idźcie głosować, choćby po to, aby nie mieć do nikogo pretensji, że jest tak a nie inaczej. A potem za cztery lata rozliczmy tych, których wybierzemy. I nie patrzmy, czym jeżdżą, że biorą po kilkanaście tysięcy "diety", ale na to, co zrobili dla Ciebie i Twojego najbliższego otoczenia. 
I z naszego podwórka jest kilku kandydatów. Opaliński Marek, Draus Ewa, Zarębski Waldemar, Karkut Michał, Chmielowiec Zbigniew - to ludzie bezpośrednio związani z Kolbuszową. Przepraszam, jest jeszcze Bogdan Romaniuk, ale to inna para kaloszy i jeżeli nie chcemy marnować głosu na osobę, której ugrupowanie nie może dostać się do parlamentu, to nie marnujmy swego głosu. Ja zagłosuję do sejmu na osobę sprawdzoną, z doświadczeniem, która przekonuje mnie tym co zrobiła przez ostatnie kilka lat dla regionu. I nie czas na wypisywanie, bo o tym wiecie i możecie wszędzie poczytać. Jedyną osobą, która ma realne szanse, aby dostać się do sejmu i zostać posłem ziemi kolbuszowskiej jest Zbigniew Chmielowiec. Pomimo wielu antypatii i złości ze strony wielu (ostatnio choćby dra Lenarta) jest to osoba skuteczna, próbująca działać ponad podziałami dla każdego, czy to starszego, czy młodszego o czym świadczy poparcie sporego grona młodych ludzi. Ja nie zmarnuje swego głosu i zagłosuję właśnie tak. A w poniedziałek wszystko będzie jasne.

A...są jeszcze wybory do senatu. Z Kolbuszowej mamy jedynie dra Maziarza. Ja mam swego kandydata, ale w przeciwieństwie do pana Chmielowca nie wyjawię jego nazwiska. 
Pamiętajcie! Macie tylko jeden głos i tylu możecie skreślić kandydatów zarówno do sejmu, jak i do senatu. A na kogo zagłosujecie, to wasza sprawa.

Muzycznie świetna ilustracja do tego co działo się przez ostatnie tygodnie. Od jutra cisza...nareszcie!