niedziela, 9 grudnia 2012

I po wykładzie

We środę 6 grudnia w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Kolbuszowej oczekiwany wykład profesora Wierzbieńca o żydowskiej społecznści Kolbuszowej przed II wojną światową. Wykład ciekawy, sporo osób przyszło zainteresowanych tematem.
Wprawdzie wykład ciekawy, ale ja nie dowiedzałem się niczego, czego wcześniej o Żydach kolbuszowskich nie wiedziałbym. Profesor przybliżył zebranym krótko historię kolbuszowskiej społeczności żydowskiej, a potem padały pytania. Ja zapytałem czy Niemcy w okresie wojny dokumentowali w jakiś sposób swoje "poczynania" w gettach. Brakuje bowiem źródeł do tego okresu ze strony niemieckiej, zresztą żydowskiej też (jedynie wspomnienia Salschitza i jego fotografie). Okazuje się, że nie są znane przypadki, gdzie Niemcy dokumentowaliby (oprócz spraw finansowych). Robiły to jedynie miejscowe Judenraty. Niestety dla Kolbuszowej nie ma takiej dokumentacji. Chyba, że do tej pory nie została odkryta, ujawniona.

Piszę o tym, gdyż sprawy kolbuszowskich Żydów coraz bardziej mnie intrygują. Szukam źródeł, publikacji, wspomnień, umawiam się z osobami, które mogą jeszcze coś pamiętać z okresu wojny. To dziedzictwo, które trzeba zachować, ocalić.

Właśnie przyglądam się jak to idzie w Lublinie...niedościgniony wzór. Niestety. Wystarczy popatrzeć na stan naszej synagogi. Czy da się jeszcze coś zrobić? Trzeba tylko dobrej woli i odwagi. Wcale nie jest tak, że po jej wykupieniu, miasto będzie musiało wpompować wielkie pieniądze w jej remont. Nie...jest sporo innych możliwości pozyskania środków, tylko nie ma chętnych. I tak to już jest z naszą kulturą. Wystarczy popatrzyć na budynek Domu Kultury. Synagoga jest kolejnym przykładem.

Pozdrawiam z Lublina

sobota, 1 grudnia 2012

"Zasłużeni" - epilog epilogu

To w odniesieniu do komentarzy do poprzedniego posta...

Pisząc to nie chciałem nikogo urazić, pokazywać "buty, mściwości", że jesteśmy lepsi od kogoś. Nie...chciałem tylko pokazać, że w Kolbuszowej są równi i równiejsi. Nie lepsi i gorsi. Wcale też nie uważam się za jakiegoś i czyjegokolwiek przydupasa (to określenie jakoś mi do nikogo nie pasuje).

Takich spraw, jak z "Przeglądem Kolbuszowskim" nie załatwia się w kuluarach. Po co znowu coś zamiatać pod dywan? Nie za dużo już poważnych spraw załatwiono w ten sposób? Skoro wniosek został złożony 25 listopada zeszłego roku, to dlaczego nie ujrzał wcześniej światła dziennego? Choćby i z takim rezultatem, jak na ostatniej sesji RM. A został złożony w 20 rocznicę powstania czasopisma. "Ziemia Kolbuszowska" ma jeszcze czas - swoje 20 lecie będzie obchodzić dopiero za dwa lata. I pewnie wystąpimy z takim wnioskiem. Być może już ostatnią moją inicjatywą.

"Przegląd Kolbuszowski" i "Ziemia Kolbuszowska" to pisma podobne do siebie. Fakt, że biorąc do ręki "Przegląd" czytam go w 10 minut, "Ziemię" czytam nieco dłużej, bo i dwa razy grubsza. "Korso Kolbuszowskie" gdy czytam, schodzi mi do 5 minut. Czy o sprawach miasta, gminy czy powiatu "Korso" napisze tak jak oba wspomniane miesięczniki? Nie. Dlatego, że w nich piszą społecznicy, bezstronnie i żadnych zewnętrznych wpływów, nie bojąc się pisać. "Ziemia" robi to oczywiście nieco ostrożniej, bo inny profil ma to pismo. Oba też nie są tubami propagandowymi ani miasta, ani powiatu. To miasto i powiat chcą, aby ich serwisy umieszczać w tych gazetach. Po za tym znajdziemy tam artykuły, których próżno szukać w "Korso". Ani jedno, ani drugi pismo nie są ani burmistrza, ani starosty. Są po prostu niezależne.

Po ostatniej sesji zresztą tracę wiarę w sens jakiejkolwiek pracy społecznej w naszej gminie. I nie chodzi tylko o sprawę "Przeglądu Kolbuszowskiego". Racje ma jeden z blogerów, że inicjatywa obywatelska w Kolbuszowej nie istnieje...Jeżeli jest duszona w zarodku, to jak ma istnieć?


Ta piosenka ostatnio za mną "chodzi".