poniedziałek, 2 czerwca 2014

Śmierdzący temat

Powrócę jeszcze do ostatniej sesji Rady Miejskiej

Z wielu punktów, które były w programie posiedzenia, najwięcej kontrowersji wzbudził projekt uchwały w sprawie złożenia wniosku o dofinansowanie z Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko oraz przyjęcia do realizacji przedsięwzięcia pod nazwą "Porządkowanie gospodarki wodnościekowej aglomeracji Kolbuszowa". Pisał o tym też Michał Karkut na swoim blogu.

Jest szansa na złożenie wniosku o dofinansowanie i to nie małe. Problem jednak polega na tym, że po wybudowaniu koszty ścieków wzrosną do ponad 10 zł za metr sześcienny. Po prostu do ceny zostanie doliczona opłata eksploatacyjna. Jest to kuriozalne, ale tak samo niedorzeczne jest to, że spora część gminy, nawet miasta nie ma kanalizacji. Czy wcześniej można było coś w tym zakresie zrobić? Tak...kilkanaście lat temu tak. 

Głosowanie za wnioskiem było także kuriozalne. Na sali było chyba 17, może 18 radnych. Za złożeniem wniosku zagłosowało 6 osób, większość się wstrzymała, a jedynie 3 były przeciw. Ja zagłosowałem za. Dlatego, że kanalizacja powinna być standardem, a nie luksusem. Mieszkam akurat w rejonie, gdzie ciężko jest wyjść na zewnątrz, aby nie poczuć zapachu wypuszczanego szamba. Dlatego jestem za wnioskiem, nawet pomimo widma drastycznej podwyżki cen ścieków. 

Chyba, że wniosek nie przejdzie. I taka szansa jest. Wtedy będziemy budować po kilkaset metrów kanalizacji rocznie. Bo podobno nie ma innych szans na dofinansowanie do budowy kanalizacji. A ludzie w Kolbuszowej Górnej po stronie zachodniej doczekają się jej za kilka lat. A w innych wioskach za kilkanaście. Może...i dalej będą wypuszczać szamba do rowu. Bo wszyscy tak robią. Wystarczy pojechać na Werynię, Zarębki...

Zresztą słyszałem głosy ludzi przyłączonych niedawno do kanalizacji, a mieszkających w Kolbuszowej Górnej, że muszą tak dużo płacić za ścieki, a przedtem nie musieli.

Wiem, że wzbudzi to kontrowersje i komentarze potępiające, krytykę. Trudno...trzeba jednak pisać i mówić o tym.

czwartek, 29 maja 2014

O synagodze raz jeszcze

Rada Miejska podjęła dziś uchwałę (jednogłośnie) o wykupie z rąk Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego kolbuszowskiej synagogi. 

To dobra wiadomość, zważywszy na to, że obiekt ten zasługuje na remont i powrót do swego pierwotnego przeznaczenia, czyli muzeum, które stworzyło i opiekowało się Regionalne Towarzystwo Kultury im. J. M. Goslara. Pamiętając o tym, że już dawno tak powinno być i do tego za darmo. Nie roztrząsając przeszłości patrzmy z optymizmem w przyszłość.

Teraz potrzebny dobry projekt, bo pomysłów nie brakuje.

Tyle w tym temacie.

środa, 28 maja 2014

burzowo

To co się działo przed chwilą w Kolbuszowej było lekko zatrważające. Obserwując przez okno ulewny deszcz, z końcówką gradową zastanawiam się, czy powtórzy się to co w zeszłym tygodniu na południu Polski.

Upał przeplatający się z burzami, jutro chłodniej, znowu upały...nie rozpieszcza nas ta wiosna.

A ja obserwuje jak wyglądają ulice naszego miasta po ulewie...niektóre płyną rzekami, szczególnie te, które mają pozatykane studzienki kanalizacyjne. Przykładem niech będzie ulica 11 Listopada. Tu chyba wszystkie studzienki są zatkane. Jak długo jeszcze? 

Z ul. Rzeszowskiej woda płynie do studzienek. Kilka tygodni temu można było zaobserwować na wylocie do tej ulicy z ul. Parkowej (przy wjeździe na dziedziniec jedynki) pracowników podnoszących krawężnik. Podniesiono go o kilka centymetrów, a po pierwszych gwałtownych deszczach ktoś nawet zauważył, że nie zalało ogródka jordanowskiego. Ciekawe jak było dziś po burzy? Może ta prosta korekta rozwiązała problem zalanego ogródka?

Jutro będzie chłodniej...

wtorek, 27 maja 2014

Przejdź na zawodowstwo

To część projektu "Podkarpacie stawia na zawodowców" realizowanego przez Wojewódzki Urząd Pracy w Rzeszowie. Projekt „Podkarpacie stawia na zawodowców” (WND-POKL.09.02.00-18-001/12) realizowany jest przez Samorząd Województwa Podkarpackiego za pośrednictwem Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Rzeszowie, w ramach Priorytetu IX Działania 9.2 Podniesienie atrakcyjności i jakości szkolnictwa zawodowego Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki.
Wartość projektu wynosi 75 mln, z czego większość środków pochodzi z Europejskiego Funduszu Społecznego, natomiast 15 % z wkładu budżetu państwa i organów prowadzących szkół objętych wsparciem.
 
O samym projekcie można przeczytać więcej na stronie przejdź na zawodowstwo gdzie znajdziemy wiele informacji na temat szkół średnich i ich ofert skierowanych do młodych ludzi kończących gimnazjum. W ramach projektu WUP w Rzeszowie wysyłał również materiały szkoleniowe do szkół gimnazjalnych, które miały pomóc nauczycielom w przeprowadzeniu lekcji mających odpowiednio ukierunkować młodzież w wyborze przyszłego zawodu, przyszłej szkoły. 

Materiały takie dotarły także do szkoły w której uczę - Gimnazjum nr 2 im. Jana Pawła II. W klasach, które uczę wiedzy o społeczeństwie zostały przeprowadzone lekcje na ten temat. Pokazane zostały uczniom drogi, jakie muszą przejść do pełnego zawodowstwa. Pokazane zostały także możliwości, jakie mają po skończeniu gimnazjum. A spectrum szkół średnich jest na prawdę spore, w promieniu co najmniej 30 km. Uczniowie mieli też możliwość skorzystania ze spotkania z doradcą zawodowym. I wielu skorzystało.

W przypadku klas trzecich, które uczę nie zakończyło się tylko na realizacji lekcji w ramach tego projektu. Na każdej lekcji padają pytania: jaką szkołę mam wybrać? czy lepiej jest skończyć liceum czy technikum? jaki profil jest najlepszy? czy warto zostać w Kolbuszowej czy iść do szkoły do Rzeszowa, Mielca?

Na ostatnie pytanie odpowiedź jest najtrudniejsza. Kolbuszowskie szkoły...

Starosta kolbuszowski robi wszystko, aby były jak najlepsze. Wszystko...niestety nie są najlepsze. Gdy mnie uczniowie pytają, odpowiadam, że jeżeli chcesz zdać maturę, to zdasz ją w każdej szkole. Jeżeli chcesz zdobyć dobry zawód, przejrzyj wszelkie możliwe oferty, szkoły. Zastanów się. Nie do końca jest prawdą, że jak wybierzesz teraz, to później będzie to skutkowało do końca życia. Ja skończyłem szkołę średnią techniczną, a studiowałem na kierunku humanistycznym, pedagogicznym. I takie drogi się zdarzają. 

Wielu uczniów nie chce słyszeć o kolbuszowskich szkołach. Mówią o niskim poziomie, złej sławie zawodówki i technikum. Respekt budzi oczywiście baza w Zespole Szkół Technicznych, ale to przecież nie wszystko. W zeszłym tygodniu uczniowie klas trzecich w mojej szkole mieli spotkanie z przedstawicielami (m.in. byłymi uczniami "dwójki") Zespołu Szkół Techniczno-Weterynaryjnych w Trzcianie. Ta dopiero budzi respekt. Już za moich czasów była sławna. Po tym spotkaniu wiem, że kilka osób zdecydowało się pójść do tej szkoły.

Podania do szkół średnich można składać do jutra. A uczniowie już coraz mniej pytają. Oni już wiedzą, gdzie mają pójść do szkoły. I wielu przypadkach nie jest to Kolbuszowa. 

I nie zgodzę się ze słowami starosty, że sąsiedzi podbierają nam uczniów. Wierzcie, że ci młodzi ludzie mają oczy, rozum i potrafią myśleć, kalkulować co dla nich będzie lepsze. I najbardziej wyrafinowane metody nie przekonają ich, że jest inaczej.

piątek, 16 maja 2014

Synagoga

Wreszcie!

Pojawiła się po 4 latach szansa na wykup synagogi przez gminę Kolbuszowa. Starania zaczęły się zaraz po tym, jak została oddana Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego w Warszawie. Moja korespondencja z nią trwała od 13 grudnia 2010 roku (pisałem do pani Moniki Krawczyk, a następnie pana Sławomira Różańskiego). Udało się też doprowadzić do rozmów pana Sławomira Różańskiego z Burmistrzem Kolbuszowej w Urzędzie Miasta. Przedstawił wtedy stanowisko Fundacji, której nie zależało od początku na naszej synagodze i chciała ją sprzedać. Na naszą prośbę Fundacja ustaliła wycenę obiektu, która wynosiła wtedy 367 tys. zł. Wycena okazała się zbyt wygórowana, dlatego burmistrz wycenę ze strony gminy, która była dużo niższa. Propozycja została wysłana do Warszawy i nastało oczekiwanie. Naciski ze strony władz Regionalnego Towarzystwa Kultury im. J. M. Goslara (prezesa Jagodzińskiego i moich) doprowadziły do wizyty Burmistrza Jana Zuby i radnego Michała Karkuta w Warszawie w siedzibie Fundacji. 

To wszystko doprowadziło do przekonania radnych Rady Miejskiej o konieczności wykupu przez gminę Kolbuszowa obiektu do zasobów gminnych. Spotkanie Prezydium Rady Miejskiej i Prezydium RTK im. Goslara zaowocowało zleceniem wykonania koncepcji zagospodarowania synagogi. I to był przełom i pierwszy krok do tego, co się stanie za dwa tygodnie. Powstała koncepcja i wycena remontu synagogi. Okazuje się, że nie jest ona w tak złym stanie, jak wygląda z zewnątrz. 

Po dalszych pertraktacjach Burmistrza doszło do uzgodnienia stanowisk i ceny w wysokości 200 tys zł w rozłożeniu na 3 raty płatne w kolejnych ratach. Pierwsza rata jeszcze w tym roku wyniesie 40 tys zł. Po uzyskaniu wpisu do hipoteki, obiekt stanie się miejski. I będzie można przystąpić do sporządzenia dokumentacji i remontu. Jest duża szansa, że z pieniędzy zewnętrznych.

niedziela, 4 maja 2014

Honorowo (nie dla każdego)



Po ostatnim poście pojawiło się kilka niezbyt "ciepłych" komentarzy na temat oddawania krwi. Osoby (anonimowe zresztą...heroiczne niesamowicie), mam nadzieję, że odniosły je tylko do mojej osoby, a nie samej idei oddawania krwi.

Co wam chcę napisać?

Abstrahując od anonimowości...Nie życzę nikomu, aby znalazł się w sytuacji, kiedy on sam lub ktoś z jego bliskich będzie potrzebował krwi lub oczekiwał miesiącami na dawcę szpiku, gdy jest chory na białaczkę. Nikomu...nawet tym, co wypisują tak idiotyczne komentarze. Moi bliscy znaleźli się kilka razy w takiej sytuacji, że trzeba było szukać krwi, przy przeprowadzanej operacji. Krew się znalazła, bo są jeszcze ludzie, którzy oddają ją bezinteresownie, honorowo. Także w Kolbuszowej. Tylko nie zawsze mają możliwości, aby ją oddać. To może komuś ocalić życie. Nawet to anonimowe...

Dlatego, jeżeli nie możemy oddać krwi w kolbuszowskim szpitalu, trzeba stworzyć możliwości, aby to zrobić po za nim. W Kolbuszowej.

czwartek, 24 kwietnia 2014

Honorowo

Właśnie przed kilkunastoma minutami wysłuchałem audycji radiowej relacjonującej akcję Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Rzeszowie, która miała miejsce dziś na rzeszowskim rynku. Można było oddać krew oraz zostać dawcą szpiku kostnego. Świetna akcja, sam bym z przyjemnością wziął w niej udział, tylko...właśnie...Praca...

Dlaczego nie da się podobnej akcji zrobić w Kolbuszowej np. na rynku?

W Kolbuszowej od 22 lat działa Klub Honorowych Dawców Krwi. Działa? Mam nadzieję, choć nic o nim nie słychać. Jakie akcje przeprowadza? Gdzie jego członkowie oddają krew? Czy Klub nie może zorganizować akcji oddania krwi w Kolbuszowej? Nie każdy może jechać do Rzeszowa czy Mielca, aby krew oddać. Ja też, choć na swoim koncie mam kilka litrów krwi oddanych, a i chętnie zostałbym dawcą szpiku. Nie mogę jechać jednak do Rzeszowa i to w godzinach pracy.

Swego czasu akcje takie były w Centrum Kształcenia Praktycznego a także na filii Uniwersytetu Rzeszowskiego w Weryni. Już dawno jednak nie słyszałem o takiej inicjatywie w Kolbuszowej. A przecież ekipy wyjazdowe RCK z Rzeszowa krążą po województwie. Były i kiedyś w Kolbuszowej. Czego teraz nie przyjeżdżają? Nie ma w Kolbuszowej kto zorganizować takiej akcji? A może nie ma chętnych do oddania krwi? Gwarantuję, że są...trzeba tylko odpowiednio akcję rozpropagować.

Nie da się?

Dla zainteresowanych strona rzeszowskiego RCK


niedziela, 13 kwietnia 2014

Żyj ekstremalnie, nie normalnie...

I po drodze. Ekstremalnej zresztą.

To było ciekawe doświadczenie. Przygotowywane przez dwa miesiące, okazało się strzałem w dziesiątkę. Stało się przedsięwzięciem, na które czekało wiele osób. I wiele poszło.

W dniu najważniejszym, czyli momencie wyjścia, o godzinie 19.30 rozpoczęliśmy przyjmowanie wszystkich zgłoszonych osób chętnych do przejścia trasy. Poszło sprawnie, kilkanaście osób się dopisało, kilkanaście nie przyszło. W rezultacie na trasę Drogi Krzyżowej wyszło z Kolbuszowej w małych grupkach 120 osób. Grupy wychodziły co kilka minut, aby nie spowodować po drodze większego zatoru. Dzięki opisowi wcześniej przygotowanemu, lepiej się szło (chociaż chwilami miałem wrażenie, że niektórzy je po prostu pochowali i szli z resztą grup). Do tego pomocne były mapy przygotowane przez nas oraz te otrzymane z Nadleśnictwa Głogów Małopolski. Mimo opisów i map byli tacy, co się zagubili po drodze. Mimo przygód dotarli jednak do celu.

Trasa od początku była zabezpieczona przez ratowników Klubu Motorowego i Ratownictwa Drogowego "Nil" pod przewodnictwem Andrzeja Sokalskiego i Darka Pawliny. Chłopaki byli widoczni cały czas na trasie, służąc pomocą. Byli na niej też leśnicy z nadleśnictwa, zabezpieczający trasę na odcinku leśnym.

Wrażenia z trasy? Było pięknie. Niezapomniane wrażenie, gdy na prostej drodze widać było maszerujący szereg kilkudziesięciu światełek. Przystanki na stacjach drogi, modlące się grupy, odpoczywający i chwilami przysypiający, posilający się i nabierający sił do dalszej wędrówki. Młodzi i starsi (nawet 76 letnia pani!), kobiety i mężczyźni.

Nie wszyscy doszli. Nie każdy wytrzymał trudy marszu. Był asfalt, były leśne drogi, było błoto, potok do przeskoczenia...Ilu nas doszło? Wkrótce się okaże po dokładnym przejrzeniu księgi pamiątkowej wpisów i wrażeń po przebyciu drogi. Moim zdaniem około 70-80 osób. Ze 120, które wyszło...Najtrudniejszy dla mnie był odcinek przed samym Rzeszowem, gdy dwa razy przysnąłem w trakcie marszu. Moja grupa doszła do kościoła p.w. Chrystusa Króla po 9 godzinach i 45 minutach. Przed siódmą rano. Pierwsi dotarli tam zaraz po szóstej nad ranem.

Podziękowania...

- Dziękujemy kolegom ratownikom za pomoc i otuchę dla wielu na trasie. 
- Nadleśnictwu Głogów Małopolski za pomoc, mapy i obecność Straży Leśnej na trasie. 
- Księdzu proboszczowi Lucjanowi Szumierzowi za przychylność i piękną oprawę mszy na wyjście. 
- Mediom: "Kolbuszowskiemu Korso", portalowi Kolbuszowa24 , dziennikowi "Super Nowości" (chyba tyle)
- Wszystkim, którzy wyszli na Drogę, 
- Wszystkim, którzy ją przeszli...na bożą chwałę, dla siebie i intencji, które nieśli w sercach. Tak jak ja.

Fotki się pojawiają, za co dziękujemy Markowi Augustynowi - tutaj można kilka obejrzeć.

Za rok na pewno wyjdziemy na Ekstremalną Drogę Krzyżową...Zbierajcie siły.

piątek, 11 kwietnia 2014

Co z tą jedynką?

A co ma  być?

Wszystko już zostało napisane, a nadal mało wie, co się tam dzieje. Prawdę powiem, że i ja tyle wiem. 

Przeprowadzone zostały konkursy na dyrektorów niektórych placówek oświatowych zwyczajowo z powodu kończących się kadencji. Emocje wzbudziły dwie placówki i to obie jedynki: przedszkole i Zespół Szkół. W przypadku tej pierwszej przypominam sobie jak niedawno pani dyrektor zapewniała, że po skończonej kadencji nie będzie więcej kandydowała. Cóż...Borysewicz kiedyś śpiewał "nie wierz nigdy...". 

W przypadku Zespołu Szkół nr 1 konflikt wewnętrzny, który tam ma tam miejsce nie zostanie zażegnany, jeżeli placówką będzie kierowała jedna ze skonfliktowanych stron. Daleki jestem od rozstrzygania, kto ma rację, bo mnie to mało interesuje. Wyciąganie jednak na widok publiczny brudów i problemów jest co najmniej nie na miejscu. 

Przyznam, że z głębokim zażenowaniem czytałem niektóre komentarze traktujące o pani dyrektor. Nie wiem, kto ma racje, jak prowadzi szkołę pani Iwaniak. Jednak wyciąganie publiczne problemów i to akurat przed konkursem musiało być celowe. Dlaczego nikt wcześniej, dwa lata, rok temu nie wspominał, że jest konflikt? A może go nie było? 

I jeszcze jedna uwaga. Przeprowadzanie konkursów na dyrektora szkoły w trakcie trwającego roku szkolnego jest nieporozumieniem. Już wyobrażam sobie atmosferę  w "jedynce" po wyborze nowego dyrektora pani Rabczak, kiedy do końca sierpnia faktycznie rządzi szkołą obecna dyrektorka, pani Iwaniak. Współczuję obu paniom...

czwartek, 10 kwietnia 2014

Rocznica

Cztery lata temu nikt nie mógł uwierzyć w to, co się stało.

Ja nadal nie mogę...

Dziś przejeżdżając mostem im. Ofiar Katastrofy Smoleńskiej każdy mógł zauważyć wzruszający obrazek: most w barwach biało-czerwonych (kokardy na barierach) i zapalone dziesiątki zniczy wzdłuż barierek. Ta pamięć anonimowa jest o wiele bardziej wzruszająca niż odsłanianie kolejnych tablic, nazywanie kolejnych ulic, rond, mostów imieniem ofiar katastrofy. 

Ja wolę taką, skromną formę pamięci. Bez pomp i orkiestr.

środa, 2 kwietnia 2014

O EDK raz jeszcze

Kiedy kilka miesięcy temu dowiedziałem się o Ekstremalnej Drodze Krzyżowej, odbierałem ją jako przejście dużej grupy osób, które się na nią zapisały, na pewnym odcinku trasy i w określonych warunkach. Wyobrażałem sobie wtedy dużą grupę idącą z latarkami, może pochodniami i rozważającą stacje drogi krzyżowej. Na miarę tego, co organizujemy od kilku lat z Salamandrą w górach.



Wyobrażenia prysły, gdy kilka tygodni temu wraz z ks. Krzysztofem Rusznicą z parafii p.w. Wszystkich Świętych pojechaliśmy na szkolenie liderów EDK do Kalwarii Zebrzydowskiej. Po kliku godzinnym szkoleniu, stwierdziliśmy, że jak wystartuje kilkanaście osób, będzie to sukces. Wyznaczyliśmy trasę najpierw na mapie, potem w terenie. Pieszo, potem rowerem. Będzie ciężko, bo to noc. Jakże inaczej chodzi się w dzień, a jak w nocy. Tu oprócz zwykłego zmęczenia fizycznego działa jeszcze psychika i naturalny strach przed ciemnościami. A w dużej mierze idzie się indywidualnie lub w małych grupkach. 

Dlatego mam nadzieję jako współlider pomysłu, że każdy kto się zgłosił, wie co robi i przeczytał regulamin i wszystkie wytyczne do Drogi, np. 
- oświadczam, ze jestem świadomy ryzyka związanego z udziałem w EDK i mój stan zdrowia jest odpowiedni do jego podjęcia,
- zapoznałem się z opisem wybranej trasy dostarczonym przez pomysłodawców oraz wytycznymi dotyczącymi  trasy EDK i wiem, że to ja podejmuję ostateczną decyzję, jaką trasą chcę pójść,
- wiem, że EDK jest indywidualną i dobrowolną praktyką religijną, nad którą nie czuwa żaden organizator

Warto przed wyjściem w trasę przeczytać też informacje jak się przygotować do trasy. Kiedy już wyjdziemy na trasę, to podstawowym warunkiem jest MILCZENIE. Jak poruszać się na trasie poczytać można na stronie EDK - na trasie Po przetestowaniu trasy przypuszczam, że jej pełne przejście od początku do końca zejdzie około 11-12 godzin. To będzie optymalny czas.

Warto więc trochę przez te kilka dni poprawić swoją kondycję, ćwicząc, biegając lub chodząc z kijami. Ja dołożyłem zamiast biegania rower. I sam się boję, że nie przejdę. Serio...

niedziela, 30 marca 2014

EDK

To skrót od Ekstremalnej Drogi Krzyżowej.

To inicjatywa nowa w naszym mieście, jak okazuje się potrzebna. U nas po raz pierwszy. Jednak pomysł w Polsce nie jest nowy, bo sięga 2009 roku. Pomysłodawcą jest ks. Jacek Stryczek, ten właśnie od Szlachetnej Paczki. 

Co to jest EDK? 
- wyzwanie dla wytrwałych, 
- zmaganie z własnymi słabościami, 
- szansa przemiany, 
- nocna przygoda, 
- szansa na doświadczenie wiary,
- nowa forma duchowości.

Polega na przejściu wyznaczonej trasy na mapie (nie oznakowanej w terenie), w milczeniu, w nocy, zmagając się z ciemnościami i samym sobą.

W Kolbuszowej wyznaczyliśmy trasę do Rzeszowa - oto jej charakterystyka Brałem udział w wyznaczaniu trasy, co nie było łatwe. Raz przeszedłem ją pieszo (w dwóch odcinkach) oraz przejechałem rowerem (za jednym razem). Będzie ciekawie.

W obecnej edycji jest wyznaczonych 44 trasy, najpopularniejszy jest oczywiście Kraków, gdzie wszystko zaczęło się od drogi krzyżowej do Kalwarii Zebrzydowskiej, przepięknego miejsca w naszym kraju.

Warto zajrzeć na stronę EDK tam wiele informacji, zarówno archiwalnych edycji, jak i obecnej.

Zapraszamy do udziału. Na chwilę obecną zgłosiło się 31 osób. Ile z nich dojdzie do celu?

Zapisy na naszą drogę odbywają się przez stronę główną. Tam jest przycisk ZAPISZ SIĘ. Klikacie i dostosujcie się do instrukcji, wybierając trasę. To bardzo proste i szybkie działanie.


sobota, 29 marca 2014

Być bohaterem

On był bohaterem, choć chyba nie miał takiego zamiaru.

71 lat temu, 30 marca 1943 roku zmarł Jan Bytnar. Zmarł bo musiał. Zmarł z poczuciem dobrze wykonanego obowiązku, walcząc z okupantem. Za każdym razem, z każdą akcją ryzykował życie. Ale walczył. Zmarł jako wolny człowiek, oswobodzony z rąk hitlerowców kilka dni wcześniej, przez kolegów także ryzykujących swoje życie. Ale Janek był kimś, był przyjacielem, człowiekiem, jakich mało, jakich teraz nie znajdziemy. Człowiekiem gotowym oddać życie za swoją ojczyznę.

Chwała i podziękowania dla tych, którzy pamiętają o takich ludziach jak Janek Bytnar.

sobota, 22 marca 2014

Wiosennie

Przyszła wiosna!

Kalendarzowo wczoraj, w pogodzie kilka tygodni temu. Wiosna sprzyja porządkom, nowym inicjatywom, remanentom. W Kolbuszowej z budowaniem spokój. Mc. Donald przygotował teren i pewnie niedługo zacznie budowę, na Sokołowskiej miał się budować Brico Marche, ale na razie teren jak stał pusty, tak stoi. W pobliżu starostwa powiatowego obok istniejącego masztu telefonii przedwczoraj wyrósł kolejny. Konkurencja? w pobliżu jest jeszcze jeden na kominie Solbetu. W sprawie masztu na spornym terenie w środku osiedla cisza. Przed burzą? 
Tylko Mrówka się rozbudowuje...No i oczywiście budynek Fundacji na Rzecz Kultury Fizycznej i Sportu przy stadionie. Nowy budynek może z zewnątrz nie wygląda imponująco, ale w środku za to robi wrażenie. Ja natomiast ciekaw jestem budynku Domu Kultury po remoncie. Z zewnątrz pięknie. W środku? zobaczymy...

Jest przyjemnie i cicho. Ciepło. W końcu przyszła wiosna!

piątek, 7 marca 2014

Po spotkaniu wiejskim

Wczoraj wieczorem w Centrum Kultury Wsi w Kolbuszowej Górnej odbyło się spotkanie wiejskie. Jak co roku mniej więcej o tej porze sołtys wsi w imieniu Rady Sołeckiej przedstawia sprawozdanie z działalności Rady za poprzedni rok oraz przedstawia podział środków sołeckich na rok bieżący. Jak zawsze jest sporo mieszkańców (bo to oni są najważniejsi i dla nich to spotkanie), są także zaproszeni goście. Wczoraj było ich na prawdę sporo. Niektórzy mieszkańcy nawet szeptali do siebie: widać, że wybory idą.

Coś w tym prawdy jest. Ja pojawiłem się tam z tytułu zamieszkania w Kolbuszowej Górnej, ciekawiło mnie też z jakimi problemami przychodzą mieszkańcy. Były takie związane ze wsią, ale i takie, które nie mają z nią nic wspólnego, a mieszkańcy chcieli swoje żale gdzieś wylać. Goście natomiast opowiadali o sprawach, które mogą być często pobożnym życzeniem. Mówiło się o kanalizacji na Górnej,w tym roku bowiem zostanie przyłączonych następnych 65 domów. A reszta? Nikt, nic o tym. Mówiło się o łączniku dróg krajowej z wojewódzką na Sędziszów oraz o przystanku kolejowym w Kolbuszowej Górnej. Jeden z mieszkańców domagał się też stadionu we wsi. Poruszyli mieszkańcy problem melioracji i Spółek Wodnych a także upadającego coraz bardziej rolnictwa. Jednak jedna sprawa stanowiła tło spotkania: chodnik wzdłuż drogi krajowej po południowej stronie od drogi na Wojków po stację Shella. Nie ma go, choć dokumentacja gotowa, a Generalna Dyrekcja nie ma pieniędzy. Ba...nie ma pieniędzy nawet na remont istniejącego, choć jest w fatalnym stanie.

I tak przebiegło to ciekawe spotkanie, z motywami także lasowiackiej egzotyki, a chwilami i poezji.

czwartek, 6 marca 2014

Wyklęci

W ostatni poniedziałek w kolbuszowskiej bibliotece publicznej odbyła się promocja nowej książki duetu autorskiego ks. Sławomira Zycha i Bartosza Walickiego poświęcona osobie Józefa Batorego. Stało się to przy okazji dnia Żołnierzy Wyklętych obchodzonego 1 marca, jak i zapewne z okazji setnej rocznicy urodzin bohatera.

Spotkanie wzruszające, zasłyszana po raz kolejny opowieść pana Franciszka Batorego o bracie, którego po raz ostatni widział w trakcie procesu w Warszawie w 1951 roku wzrusza tak samo. Udział w spotkaniu wzięło ok 40 osób, które z zaciekawieniem wysłuchali także słów jednego z autorów obecnych na sali, pana Bartosza Walickiego.

Brakowało jedynie przedstawicieli kolbuszowskich władz...dobrze, że chociaż na rondzie im. kpt. Batorego powiewają flagi państwowe.

piątek, 21 lutego 2014

Promocja!

To w ramach reakcji na artykuł z jednego z blogów kolbuszowskich.

Czy Kolbuszowa ma jakąkolwiek promocję? Jak dba o promocję gminy Urząd Miasta? Czy jest ona wystarczająca? 

Ilekroć mam do czynienia z hasłem promocja, odczuwam wrażenie, jakby czegoś brakowało. Brakuje chyba pomysłu na promocję naszego miasta. Potrzebny jest nie tylko pomysł, ale i konkretna marka, wizytówka, która przyciągnęłaby do Kolbuszowej ludzi, turystów. Mamy Nil, krokodyla na rynku, herb jedyny taki w Polsce, mamy skansen. Ale nigdzie w Kolbuszowej nie widać tzw. gadżetów, przedmiotów, które kojarzyłyby się przyjeżdżającym z naszym miastem. Mamy potencjał, ale go nie wykorzystujemy. Czy gmina może to zrobić? Pewnie tak...zresztą robi, o czym wiele razy się przekonałem. Pieniądze, które są przeznaczane na promocję są przeznaczane na różne drobiazgi (m.in. kalendarze) z herbem miasta. Nie ma ich w obiegu, bo są za pieniądze publiczne i służą raczej jako prezenty lub nagrody w różnych konkursach. Brakuje takich przedmiotów na wolnym rynku, tak by można było je kupić. Tylko kto je ma wyprodukować? Gdzie sprzedawać? Na razie są one w internecie do kupienia wykonane za granicą, przyznam, że nie podobają mi się specjalnie, są tandetne. W Kolbuszowej jest problem z kupnem takich błahych przedmiotów, jak pocztówki z Kolbuszową. Jak już są, to na prawdę marnej jakości i ujęć miejsc kolbuszowskich.

Promować nasze miasto (oprócz pamiątek po pobycie) można na wszelakie sposoby, o czym pisano już dziś na jednym z blogów. Jest skansen, tam są faktycznie różne przedmioty, pamiątki, które można zakupić, ale niewiele z nich kojarzy się z samą Kolbuszową, a raczej ze skansenem.    
Są też instytucje, ludzie. Mnie najbliżej jest do naszego klubu turystycznego "Salamandra", który przez organizację imprez o zasięgu lokalnym, regionalnym a nawet ogólnopolskim promuje nasze miasto dość dobrze. Przyjeżdżają na nasze imprezy ludzie z różnych zakątków Polski, ostatnio w sobotę z Lublina, Krakowa czy Warszawy. Podoba im się tu i podkreślają to za każdym razem. Jeździ też "Salamandra", skutecznie prezentując nasze miasto, choćby na firmowych koszulkach. Niejednokrotnie byliśmy pytani gdzie ta Kolbuszowa? 

Nasze miasto jest jakie jest. Żyje się w nim lepiej lub gorzej. Starajmy się jednak w taki czy inny sposób, promować je. Bo zasługuje Kolbuszowa na to.

wtorek, 18 lutego 2014

Wiosennie

Czy już możemy cieszyć się wiosną? Mam nadzieję. Dziś jeden znajomy leśnik powiedział, że przyroda budzi się w lesie do życia. W sobotę podczas zawodów na orientację też już widziałem oznaki wiosny w lesie. 

I dobrze. Choć chyba nieco za wcześnie. Mnie to cieszy. Mniej palenia w piecu, można zrzucić ciężkie kurtki, buty i oddychać pełną piersią. I w miarę czystym powietrzem, co nie częste jest szczególnie w mieście. Zastanawiam się, czym lub co palą ludzie w piecach, że taki kolorowy dym, że tak śmierdzi. 

Wiosna przyszła a wraz z nią nowe (stare) kłopoty. Dziury w drogach. Ulica Sokołowska i dalej na Raniżów woła o remont i nowy dywanik. To jej ostatnie chwile. Jak długo jeszcze województwo się będzie nad tym zastanawiać? Ciężko nią jeździć. Jest jeszcze wiele dróg w mieście, które trzeba załatać lub sypnąć kamienia i wyrównać. 

Zastanawia mnie wiele rewelacji, które pojawiają się na niektórych stronach. 

wtorek, 4 lutego 2014

Leśny haracz

W ostatnich dniach głośno było o ustawie o Lasach Państwowych. Rząd ratuje siebie i budżet jak może, doprowadzając tym samym do potencjalnej ruiny jedno z lepiej prosperujących przedsiębiorstw państwowych zresztą. Dla mnie osobiście pomysł w ingerowanie dobrze działającej instytucji ze strony państwa jest co najmniej niezrozumiały. Najpierw był pomysł z prywatyzacją Lasów, a teraz taki haracz. Lasy w latach 2014-2015 będą musiały wpłacić do budżetu po 800 mln zł rocznie, a od 2016 2% wartości sprzedanego drewna.

Dlaczego mnie to tak bulwersuje? To tak jakby spółce państwowej LOT państwo nakazało zapłacić do budżetu kilkaset milionów. Tylko z czego, skoro spółka ma większe straty jak zyski. Podobnie kolej i wiele innych spółek. Dlaczego rząd nie nałoży takiego haraczu na PGNiG? o wiele bogatsza firma od Lasów Państwowych.

Lasy Państwowe są instytucją, której gospodarkę widać doskonale w terenie. Z gościnności w lasach kolbuszowskich niejednokrotnie korzystamy (rodzinnie, turystycznie z Salamandrą) i wiemy, że można świetnie spędzić tam wolny czas. Lasy zmieniają się z każdym rokiem, widać dobre gospodarowanie, choć nie wszędzie jest tak kolorowo. Lasy prowadzą też działalność edukacyjną, organizując wiele cennych inicjatyw, konkursów. Nie wyobrażam sobie, aby mogły być sprywatyzowane. 

Moja i Kolbuszowskiego Klubu Turystycznego "Salamandra" współpraca z Nadleśnictwami Kolbuszowa oraz Nowa Dęba, Mielec, Tuszyma oraz Głogów Małopolski układa się jak dotąd świetnie. Zawsze przy każdej imprezie organizowanej na terenie Lasów Państwowych możemy liczyć na pomoc.

Ale to tylko moje zdanie

niedziela, 2 lutego 2014

...

A, no i miałem coś napisać po sesji...

Napiszę. POLITYKA...mała, lokalna, bezsensowna.

Tyle

(to chyba mój najkrótszy wpis)

Przy niedzieli

Zima chyba odpuszcza. Trochę szkoda, zacząłem się przyzwyczajać. Żart...

Mijają ferie i powracam do pracy. A sporo jej teraz do wakacji. Lubię pracę, dlatego te wolne dni męczą mnie bardzo. Pracy sporo w szkole, ale też i w turystyce, kulturze i samorządzie. W szkole drugie półrocze, egzaminy gimnazjalne zaraz po świętach, konkursy z moimi uczniami. W turystyce - 15 lutego zawody, potem na początku kwietnia droga krzyżowa, w połowie XII Ogólnopolskie Mistrzostwa Kolbuszowej w MnO "Do źródeł Nilu". Do wakacji jakaś wycieczka w góry. Po wakacjach zawody na orientacje, wycieczka i festiwal turystyczny. W kulturze - praca w zarządzie Regionalnego Towarzystwa Kultury im. Goslara i walne zebranie wyborcze w maju. W samorządzie - cóż...praca cały czas...ale z tym się nie afiszuje, bo ktoś znowu zarzuci, że gra przed wyborami. Cicho kropelka po kropelce.

No i rodzina. Ale o tym na blogu nie napiszę...Moja to sprawa osobista.

Dobrej niedzieli.

wtorek, 28 stycznia 2014

Po refleksyjnie

Jutro sesja...

I na razie tyle...

Po sesji będzie więcej...A mam nadzieję, że będzie o czym pisać.

Tak jak napisałem, tak napisałem. Chyba nie wszyscy zrozumieli, co chciałem napisać. Jako pedagog nie mogę być przeciw budowie sali w Weryni. Należy się ona każdej szkole. A stary budynek jest w złym stanie...czy da się go wyremontować? To może być kosztowne.
Jestem za rozbudową szkoły specjalnej w Kolbuszowej Dolnej. I to nie tylko budową sali gimnastycznej, ale rozbudową ogólnie. I w pierwszej kolejności.
Więc jak niektórzy pisali jestem za, a nawet przeciw.

Szkoła w Kolbuszowej Dolnej też ma dokumentację...i chyba w niedługim czasie kończy się jej ważność. Ale, dla kogo to ma znaczenie? No właśnie...A jeszcze nie tak dawno szkołę odwiedzała pani wojewoda i kurator oświaty. Kto ją tam zaprosił? Polityka...a gdzie rozsądek?

Do jutra...

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Refleksyjnie

Co tu pisać? Że długo mnie tu nie było? Bez sensu...

Wiele spraw ostatnio mnie ciekawi. Wiele warto by skomentować. Szczególnie lokalnie...

W najbliższą środę o 13.00 w Domu Kultury w Kolbuszowej Górnej będzie miała miejsce sesja Rady Miejskiej. Gdyby nie uchwalenie budżetu na 2014 rok, pewnie nie byłoby wiele ciekawego. Może okazać się też, że uchwalenie budżetu nie dostarczy emocji, jak to było w ostatnim roku. Zostało już wiele powiedziane, wiele napisane więc może pójdzie  szybko. Jaki jest budżet? Skromny...stałe pozycje, nie ma wiele inwestycji, stadion, chodniki, doświetlenia ulic (m.in. Kolbuszowa Dolna), dokumentacje, kanalizacja w Kolbuszowej Górnej, no i szkoła w Weryni...

No właśnie...szkoła w Weryni. Jej rozbudowa budzi wiele kontrowersji, u mnie też. Nie dlatego, że zostaje rozbudowana, tylko w jakim kształcie i jakim kosztem. Nie jestem przeciwny jej rozbudowie, gdyż dotychczasowy budynek jest stary i nadaje się tylko do remontu (o czym przekonuje się za każdym razem komisja oświaty wizytując to miejsce). Jak każdej szkole należy się też sala gimnastyczna, podkreślam, każdej szkole. Moje wątpliwości budzi jedynie rozmach inwestycji, jaki miał być wykonany. Miał, bo na szczęście nie będzie. Jeżeli już będzie rozbudowa (a będzie), to niech to się stanie z głową. Dzieci bowiem w Weryni nie przybywa i nie przybędzie. Budować szkołę, gdzie dzieci będą się chować po kątach, nie ma sensu. Budować szkołę, gdzie będą się z przyjemnością uczyć, owszem. Tylko po co taki moloch?

O szkołach pisząc zwracam uwagę jednak na placówkę w Kolbuszowej Dolnej, o której ostatnio się rozpisywano. Było spotkanie, był burmistrz, przewodniczący Rady...dla mnie sprawa prosta. To była polityka przy decyzji o rozbudowie szkoły w Werynii a nie w Kolbuszowej Dolnej. Jestem tego pewien, a wskazuje na to układ w naszej Radzie. Przypominam sobie jednak co działo się, gdy gmina przejmowała zadanie od powiatu w prowadzeniu szkoły specjalnej. Wtedy zdawaliśmy sobie sprawę, że prędzej, czy później trzeba będzie ją rozbudować. I to szybko. Kto był tam w trakcie lekcji wie dlaczego. I to jest teraz priorytetem, a nie Werynia. I nie przekonuje mnie mówienie i pisanie radnych, że Werynia jest ważniejsza. Gdy komisja rewizyjna w roku 2012 odwiedzała szkołę specjalną pamiętam reakcję wszystkich! radnych...bez wyjątku. Byli zszokowani, zażenowani...wszyscy. A teraz, gdy przyjdzie za głosowaniem za Werynią, kto wspomni o Dolnej? Mam nadzieję, że przyjdą jak zapowiadali rodzice i nauczyciele z tej szkoły...

Ja zagłosuję za budżetem, nawet z Werynią...ale...idą wybory drodzy panowie...idą...