środa, 2 kwietnia 2014

O EDK raz jeszcze

Kiedy kilka miesięcy temu dowiedziałem się o Ekstremalnej Drodze Krzyżowej, odbierałem ją jako przejście dużej grupy osób, które się na nią zapisały, na pewnym odcinku trasy i w określonych warunkach. Wyobrażałem sobie wtedy dużą grupę idącą z latarkami, może pochodniami i rozważającą stacje drogi krzyżowej. Na miarę tego, co organizujemy od kilku lat z Salamandrą w górach.



Wyobrażenia prysły, gdy kilka tygodni temu wraz z ks. Krzysztofem Rusznicą z parafii p.w. Wszystkich Świętych pojechaliśmy na szkolenie liderów EDK do Kalwarii Zebrzydowskiej. Po kliku godzinnym szkoleniu, stwierdziliśmy, że jak wystartuje kilkanaście osób, będzie to sukces. Wyznaczyliśmy trasę najpierw na mapie, potem w terenie. Pieszo, potem rowerem. Będzie ciężko, bo to noc. Jakże inaczej chodzi się w dzień, a jak w nocy. Tu oprócz zwykłego zmęczenia fizycznego działa jeszcze psychika i naturalny strach przed ciemnościami. A w dużej mierze idzie się indywidualnie lub w małych grupkach. 

Dlatego mam nadzieję jako współlider pomysłu, że każdy kto się zgłosił, wie co robi i przeczytał regulamin i wszystkie wytyczne do Drogi, np. 
- oświadczam, ze jestem świadomy ryzyka związanego z udziałem w EDK i mój stan zdrowia jest odpowiedni do jego podjęcia,
- zapoznałem się z opisem wybranej trasy dostarczonym przez pomysłodawców oraz wytycznymi dotyczącymi  trasy EDK i wiem, że to ja podejmuję ostateczną decyzję, jaką trasą chcę pójść,
- wiem, że EDK jest indywidualną i dobrowolną praktyką religijną, nad którą nie czuwa żaden organizator

Warto przed wyjściem w trasę przeczytać też informacje jak się przygotować do trasy. Kiedy już wyjdziemy na trasę, to podstawowym warunkiem jest MILCZENIE. Jak poruszać się na trasie poczytać można na stronie EDK - na trasie Po przetestowaniu trasy przypuszczam, że jej pełne przejście od początku do końca zejdzie około 11-12 godzin. To będzie optymalny czas.

Warto więc trochę przez te kilka dni poprawić swoją kondycję, ćwicząc, biegając lub chodząc z kijami. Ja dołożyłem zamiast biegania rower. I sam się boję, że nie przejdę. Serio...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz