czwartek, 29 grudnia 2011

podsumowująco

              Dzień dziś upłynął na podsumowaniach.

           Do południa miała miejsce sesja Rady Miejskiej. Ostatnia w tym roku. Nie obyło się oczywiście bez emocji, choć ja takich nie widziałem. Jeżeli nie wiadomo o co chodzi, to zawsze o...pierdoły. Przepraszam...o pieniądze. A raczej o diety radnych. Kilka tygodni temu Komisja Rewizyjna opracowała swój plan pracy, w którym przy miesiącu kwietniu pojawił się sporny punkt "Kontrola w zakresie prawidłowego wypłacania diet za udział w pracach organów gminy od początku kadencji." Już wtedy zakwestionowałem jego zasadność. No bo niby w jaki sposób członkowie Komisji mieli by to sprawdzić? Zresztą samego siebie też? Przecież jestem radnym, skontroluję Ciebie, a potem ty mnie. I tak nawzajem. Jest to raczej sprawa naszych pracodawców, jak organizuję czas w pracy na czas sesji Rady Miejskiej. Ja miałem tak ustawiany podział godzin w szkole, aby nie opuszczać żadnych lekcji. Nie musiałem więc brać urlopu. Jak jest to u innych? nie sądzę, aby ktoś uciekał z pracy, albo mówił swemu pracodawcy, że zaraz wraca, bo idzie na sesję. 
           Zignorowaniem pracy Komisji poczuł się dotknięty jej przewodniczący, kolega Michał, co dał wyraz nie tylko na sesji, ale i na swoim blogu. Wydaje mi się, że nikt z nas nie ma nic do ukrycia i nie chodzi o to, że się boi kontroli. Tylko wydaje się, że jest ona bezpodstawna i może rodzić w wewnątrz Rady jeszcze więcej podziałów, niż jest to dotychczas. Niektórzy radni do tej pory nie podają sobie dłoni na powitanie. Czy tak ma wyglądać praca na rzecz naszej gminy? Na złość sobie? 

           Dalej jestem przeciw wysokości diet. Zresztą nikt nie wspominał, jak sugeruje Michał, że się diety nie należą radnym. Należą, ale nie tak wysokie. Co jam mam odpowiedzieć swoim wyborcom, kiedy pytają, dlaczego jedni radni raz mówią tak, a na drugi dzień zmieniają zdanie w imię dyscypliny klubowej, nie interesu gminy, a dyscypliny. A może tu chodzi o coś innego? Mówią, że strach ma wielkie oczy...

           Kolejny etap podsumowań nastąpił na spotkaniu Stowarzyszenia Inicjatyw Lokalnych "Kuźnia", której jestem członkiem założycielem. Jak na młodą i małą organizację, daliśmy się pokazać z jak najlepszej strony. Kilka akcji i projektów, spotkania z podróżnikami, współpraca z biblioteka publiczną i domem kultury. Na następny rok plany są ambitne. Będzie jeszcze czas aby o nich napisać. Problem jest jedynie jeden...brak ludzi do pracy. Projekty realizuje ciągle ta sama garstka osób, ja też nie zawsze mam czas (jest przecież Jaś, "Salamandra", rodzina i inne budowy). Zachęcam do współpracy z "Kuźnią", każda para rąk przyda się. A w swoim życiorysie można dopisać kolejny barwny wątek. Może się to kiedyś przydać.
 
Na moje podsumowanie też przyjdzie czas. 

Muzycznie z dedykacją dla malkontentów niezadowolonych ze swego życia, tego co mają. Wyluzujcie...

Jerzy Filar




Dobrej nocy

1 komentarz:

  1. Szukają oszczędności w kieszeniach innych, likwidują szkoły, szkalują nauczycieli. A sobie podnoszą - ot, polskie politykierstwo.
    A tu ktoś rzeczowo wyjaśnia o co chodzi: http://www.youtube.com/watch?v=Cw2iHSQP21g.
    Wszystkiego dobrego na rok 2012!

    OdpowiedzUsuń