piątek, 16 grudnia 2011

czas na dietę

Jeżeli masz coś zrobić, lepiej pomyśl dwa razy...

          Przyszło mi to do głowy, kiedy powoli wracałem sobie z popołudniowej sesji Rady Miejskiej. Miało być krótko, bo punktów było niewiele. Może dlatego właśnie Przewodniczący Rady nie zaprosił na posiedzenie sesji sołtysów i przewodniczących osiedli. Ci jednak przyszli, co nie omieszkali zamanifestować. W ich imieniu przemówiła sołtyska Zarębek uzasadniając obecność sołtysów na sesji jako ich prawo. I miała racji, gdyż o tym mówi statut Miasta i Gminy Kolbuszowa. Oburzenie sołtysów było więc zrozumiałe. Zresztą nie po raz ostatni na tej sesji.
          Drugi raz pan przewodniczący "podpadł" kiedy wyznaczył Urząd Gminy jako miejsce sesji. Na szczęście dziś szybko zmieniono decyzję i lokalizację na boczną salką MDK-u. 

          Głównym punktem sesji był jednak punkt o podjęciu uchwały w sprawie diet radnych. We wtorek na komisji rewizyjnej 5 radnych w tym i ja podpisało się pod projektem, w którym spłaszczało proporcje wysokości diet między przewodniczącym a radnymi. Oznaczać to miało, że dieta przewodniczącego miała wynosić nie trzy, a jedynie dwukrotnie więcej od diety radnego. Wniosek ten jednak nie uzyskał akceptacji dzisiejszej komisji finansów. Jednak jako jeden z wnioskodawców (pozostali poza radnym Jasiem Sitko wycofali się) zgłosiłem wniosek formalny o wprowadzenie tego projekt pod obrady. Oczywiście wywiązała się "debata", która żywo przypomina mi to, co dzieje się w naszym sejmie. 
          Wyraziłem i ja swoje zdanie mówiąc, że projekt uchwały (którego autorem w nawiasie pisząc był kolega Michał Karkut) jest najbardziej sprawiedliwy. Dodałem do tego, że moim zdaniem wysokość ewentualnie nowych, zryczałtowanych diet jest zdecydowanie za wysoka. Do tej pory Przewodniczący miał bowiem ok 1880 zł, a radni za posiedzenie sesji 207 zł, zaś komisji 169 zł. Łącznie miesięcznie dawało to przy jednej sesji i dwóch komisjach około 540 zł. Teraz nagle dieta radnego ma wzrosnąć do ponad 770 zł, przewodniczącego zaś na podobnym co poprzednio poziomie. Radni głosami rządzących uchwalili uchwałę, dzięki której podnieśli diety zachowując tym samym dietę przewodniczącego w nienaruszonym stanie. Wg uchwały wnioskowanej przeze mnie miałby wówczas 1500 zł, przy 750 zł radnego. Grupa opozycyjna, w której jestem zagłosowała przeciwko tej uchwale.

           Trochę to skomplikowane...ale dzisiejsza sesja pokazała, że wielu radnych mówi jedno, a potem robi drugie. Jestem i będę przeciwny podniesieniu diet, szczególnie w momencie, gdy szukamy oszczędności i szukamy jej choćby w przedszkolach i szkołach...Zacznijmy od siebie. Żeby było śmieszniej to w roku obecnym brakło w stosunku do zaplanowanej kwoty w budżecie około 18000 zł. I dziwi mnie tylko obrona niektórych radnych racji co do wysokości diet przewodniczącego rady i radnych. Tak jakbyśmy nie wiedzieli panowie po co tam jesteśmy. 
           "podnosimy sobie diety a podczas uroczystości państwowych wypinamy piersi do orderów jako społecznicy". To słowa jednego z radnych (może nie dosłownie, ale sens jest zachowany), dodam głośno krzyczącego, że diety są za wysokie. Jak zagłosował? oczywiście za podniesieniem diet. 

Cokolwiek powiesz, zastanów się dwa razy. Albo lepiej nic nie mów. Panie radny...

Muzycznie nawet nie wiem co wymyślić...daruję sobie

1 komentarz: