wtorek, 4 stycznia 2011

Zaćmienie

Po raz pierwszy w tym roku. Piszę...
Jakoś nie było czasu. Może bardziej chęci i tematu. Tak działa na mnie bezczynność. Tak jest zawsze, gdy za dużo wolnego czasu mam. Kiedy dzień wypełniony mam zajęciami, wtedy i czasu więcej i chęci do tego, aby coś robić.
Te dni minęły powoli i leniwie, choć niezwykle towarzysko. Rodzinnie. Wypędziliśmy diabła z dwóch chłopaków: Tymoteusza i Nikodema. Tymek został nawet moim chrześniakiem, z czego jestem bardzo dumny. Nawiasem pisząc, to rodzą się naokoło same chłopaki. A tu jeszcze jeden czeka w kolejce. Jeszcze prawie 4 tygodnie. Starzy ludzie mawiali, że jak się rodziło zbyt wielu chłopców, szło ku wojnie. Zobaczymy...

Dziś zaćmiło. Słońce na szczęście. Gdy rano schodziłem ze swej górki do pracy, wydawało mi się jakoś dziwnie spokojnie w Kolbuszowej. Mniejszy ruch, mniejsze kolejki, korki. Ptaki na drzewach jakieś zaspałe. Cisza. W końcu i słońce odpoczywało. Ciekawe to zjawisko było.
Cisza, zawsze tak jest przed burzą. Oby tylko burzy nie było.

Ciąg dalszy odkopywania starych. zakurzonych przebojów sprzed lat.



To tak a propos dzisiejszego zaćmienia.
Idę na zajęcia klubowe. "Salamandra". To już dziesięć lat!

1 komentarz:

  1. Ziyo znamy, znamy! Nawet z koncertu w Cmolasie pamiętamy!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń