piątek, 15 kwietnia 2011

Dziś piszę o nietypowej porze. Już po zajęciach, a przed ciężkim weekendem. MISTRZOSTWA!

Chciałbym jednak odnieść się do wpisu na blogu radnego Michała Karkuta.
Zgadzam się, że nie wszystko w naszej radzie wygląda, tak jak powinno. Pewne standardy, które powinny być normą (m.in. kultura polityczna, nie wspomniawszy już o kulturze osobistej), zdaje się gdzieś odeszły na bok. Zgadzam się, że wielu radnym puszczają nerwy. Ale z drugiej strony trudno, aby tak nie było. Jestem członkiem komisji, w których mogę mieć coś do powiedzenia. Nie znam się na finansach, więc nie pchałem się do tej komisji. Nie znam się na rolnictwie, więc i tam nie jestem. Moją domeną jest oświata i dlatego znajduję się w tej komisji (notabene za pół godziny posiedzenie komisji). Podoba mi się praca w komisji rewizyjnej (podziękowania dla kolegi Michała za sprawne prowadzenie posiedzeń). Wydaje mi się jednak, że poszerzenie komisji ma inny podtekst: chodzi moim zdaniem o zdobycie większości przez grupę rządzącą. A chyba nie tak miało być na początku komisji. Wydaje mi się, że jakieś ustalenia, umowy dżentelmeńskie obowiązują. Choć jak pokazała kampania wyborcza, niektóre ustalenia przedwyborcze mają się nijak do zaistniałej powyborczej rzeczywistości. Tylko (aż) za cenę stanowisk. I to jest oczywiście w porządku...

Naturalnie, że słyszę to co się dzieje i mówi na sesji. Kto i co mówi. I zgadzam się, że nie jest to w porządku, szczególnie w miejscu publicznym, gdzie i sesja jest nagrywana.
Zaś z podziałem komisji w zeszłej kadencji było inaczej. Zresztą kolega Michał nie może o tym wiedzieć, gdyż nie był wówczas radnym. Przepraszam, usłyszał sporo z "wiarygodnych" źródeł.
Każdy medal ma dwie strony...a punkt widzenia zależy od punktu siedzenia...

Nie wracam już do tematu...nie ma on końca...

Pozdrawiam i zmykam na komisję oświaty.

A potem już tylko Marsze na Orientację.

Muzycznie...Sielanka...Uśmiechnijcie się!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz